Danger's back and he's more dangerous than ever

Forty Five

 

 

Kelsey’s POV
- Denerwujesz się?
 Spojrzałam na Justina. Jego lewa dłoń spoczywała na kierownicy, a druga była zaciśnięta wokół mojej. Uśmiechnęłam się, lekko chichocząc.
- Pytałeś mnie o to już milion razy i mówię to po raz ostatni, czuję się dobrze. Myślę, że to ja powinnam spytać o to ciebie. W końcu to twoja rodzina której nie widziałeś od wieków – ścisnęłam jego rękę.
Justin oblizał usta i wzruszył ramionami.
- Jeśli przyjmą mnie z powrotem, to przyjmą. Jeśli nie, to wrócę do swojego życia. Bardzo za nimi tęsknię, ale już tyle czasu bez nich żyję, że wytrzymam i wieczność.
Zmarszczyłam brwi.
- Nie mów tak – potrząsnęłam głową. – Jestem pewna, że za tobą tęsknili i owszem, spotkanie z nimi jest stresujące ale powiedziałeś mi, żebym się nie martwiła więc nie mam zamiaru.
Justin westchnął.
- Co chcesz, żebym zrobił Kelsey? Wyobrażasz sobie moją mamę i mojego tatę przyjmujących mnie z otwartymi ramionami, zapominających o wszystkim co stało się w przeszłości? Oboje wiemy, że są na to małe szanse.
- Jak chcesz, żeby stało się coś dobrego, skoro cały czas myślisz negatywnie? – skrzywiłam się. – Co ja o tym mówiłam?
- Żyję w rzeczywistości, Kelsey. To nie jest bajka. Dobre rzeczy nie dzieją się bo chcesz, żeby się zdarzyły lub dlatego, że na to zasługujesz. To jest prawdziwe życie. Popełniamy błędy, mówimy i robimy różne rzeczy i nie możemy tego cofnąć.
- Wciąż jesteś ich synem, Justin. Czy popełniłeś błąd, czy nie, nie mogą ciebie ciągle unikać.
- Nie rozumiesz. To nie jest mały problem, bo ukradłem coś mamie lub uderzyłem tatę. Przeze mnie umarła moja siostra.
- To nie była twoja wina! – krzyknęłam niedowierzając, że on wciąż tak uważa.
- To nie ma znaczenia bo tak czy siak, w ich oczach jestem potworem! Jestem tym, który zniszczył rodzinę.
- Przestań mówić za nich -  stwierdziłam monotonnie.
- Co? – spojrzał na mnie i mogę przysiąc, że był trochę zdezorientowany.
- Powiedziałam: przestań mówić za nich. Wymyślasz wymówki do ich przeszłych oskarżenia wobec ciebie i mówisz tak, jakby już to do ciebie powiedzieli. Nie wiesz jak się dzisiaj czują. Nie wiesz, czy ci to wybaczyli czy nie! – energicznie wyrzuciłam ręce w powietrze.
Justin wzruszył ramionami.
- Oni są moją rodziną, Kelsey. Wiem, jacy są.
- Ale nie jesteś nimi. Nie wiesz o czym myślą, ani co czują wobec ciebie – przebiegłam palcami po włosach. – Musisz przestać próbować czytać z różnych rzeczy. Okej?
Justin wydawał się to rozważać, ponieważ westchnął i nic już więcej nie powiedział. Wzięłam tą ciszę za swoją odpowiedź i odwróciłam się przodem do szyby.
Kiedy Justin zatrzymał się na czerwonym świetle wykorzystał tą okazję, żeby porozmawiać ze mną twarzą w twarz.
- Spójrz – zaczął, nerwowo drapiąc się w tył głowy. – Wiem, że próbujesz wszystko przedstawiać w jasnym świetle i doceniam to, ale musisz zrozumieć, że to, co zrobiłem jest czymś niewybaczalnym w oczach moich rodziców. Przeze mnie stracili dziecko.
Otworzyłam usta, żeby się wtrącić ale Justin mi przerwał.
- Wiem, co chcesz powiedzieć. Również jestem ich dzieckiem ale to przeze mnie stracili jedno i teraz zamiast mieć trójkę dzieci, mają dwójkę.
Zaczęłam bawić się palcami wiedząc, że ma rację.
- Rozumiesz już, co próbuję powiedzieć? – spojrzał na mnie zanim nacisnął gaz, zauważając, że światło zmieniło się na zielone i że już może jechać.
Praktycznie nie rozmawialiśmy przez resztę drogi i kiedy zaczęliśmy zbliżać się do domu poczułam, że robię się coraz bardziej niespokojna. Nie zamierzam kłamać, byłam na krawędzi. To znaczy, co, jeśli mnie nie polubią? Wiem, że Justin powiedział, że będzie okej i nie muszę się o nic martwić ale jestem dziewczyną i my właśnie to robimy. Nie możemy nic poradzić na to, że analizujemy rzeczy i myślimy o nich przynajmniej milion razy.
- Jesteśmy na miejscu – powiedział Justin, żeby pozbyć się tej niezręcznej ciszy.
Wiedziałam, że tak jak ja jest na krawędzi i część niego wcale nie chciała tutaj być.
Przygryzłam wargę wiedząc, że już tutaj jesteśmy i nie ma możliwości, żeby się z tego wycofać. Kiwają głową nacisnęłam za klamkę i otworzyłam drzwi, wychodząc na zewnątrz. Zamknęłam je za sobą i obserwowałam Justina robiącego to samego.
- To jest to – wskazał. – To tutaj mieszkałem.
Wpatrywałam się w dom i wszystko co znajdowało się obok niego. Byłam w stanie powiedzieć, że nie był bogaty ale nie był również biedny. Był to jeden z tych zwykłych domów które widzi się na filmach.
Uśmiechnęłam się do niego – Jest piękny.
Justin wzruszył ramionami.
- Jest jaki jest.
Widziałam, że na zewnątrz starał się pokazywać, że go to nie interesuje ale wiedziałam, że tak naprawdę, w środku bardzo się tym przejmuje.
- Chodźmy – wskazał głową wejście do domu. Szłam za nim, kiedy stawiał wolne kroki na trawie aż do schodków werandy, dopóki nie stanęliśmy przed drzwiami.
Justin przygryzł wargę niepewny, czy powinien użyć dzwonka czy po prostu zapukać.
- Zapukaj – szepnęłam.
Odwrócił się w moją stronę. Wyglądał naprawdę uroczo kiedy się denerwował.
- Zapukaj do drzwi – powtórzyłam, tym razem trochę głośniej.
Zrozumiał co mówiłam do niego wcześniej, po czym trzykrotnie zapukał w drewniane drzwi i cofnął się o krok ciągnąc mnie za sobą, czekając na odpowiedź.
Około minutę później, w drzwiach stanął dzieciak prawie mojego wzrostu, o niebieskich oczach i blond włosach. Był ubrany podobnie do Justina.
 Jego oczy wpatrywały się w nas, ale nikt nie odezwał się ani słowem. Niebieskooki chłopiec nic nie mówił, a w jego oczach kryło się zaskoczenie i rozpoznanie.
- Jaxon, kochanie, kto przyszedł? – słodki, melodyjny głos dobiegł ze środka domu.
Przygryzłam wargę zdając sobie sprawę kim on był i automatycznie wyczułam niezręczne napięcie.
- Jaxon, słyszysz mnie? – głos zdawał się być coraz bliżej i zarówno moje jak i Justina serce zaczęło bić przynajmniej dziesięć razy szybciej. – Pytałam kto przy.. – stanęła obok Jaxona i spojrzała w tym samym kierunku co on, a szok przejął każdą część jej ciała.
Staliśmy tak wszyscy, przenikliwie się w siebie wpatrując. Minęły wieki zanim kobieta obok Jaxona, jak się domyśliłam ich matka przemówiła. – J-Justin? – szepnęła, tak, jakby mówienie głośniej miało sprawić jej ból.
Justin milczał, a całe jego ciało zesztywniało.
- Justin – szepnęłam, lekko szczypiąc go w rękę, żeby sprowadzić go z powrotem na Ziemię.
Oblizał usta i chciał z siebie coś wydusić, aż w końcu odkaszlnął. – Cześć mamo.
Oczy Pattie wypełniły się łzami kiedy wpatrywała się w swojego syna od stóp do głów. Potrząsnęła głową przykładając dłoń do swoich ust.
Mój żołądek wywrócił się, kiedy widział jego matkę zupełnie niedowierzającą w to, co przed sobą widziała.
- Jaxon, kochanie, może wejdziesz do środka i upewnisz się, że ciasto nie spali się w piekarniku? – nieoczekiwanie, Pattie była w stanie mówić bez najmniejszego zająknięcia.
Jaxon przełknął ślinę, a jego Jabłko Adama powoli przesuwało się w dół i w górę jego gardła, w końcu skinął i zniknął wewnątrz domu.
Pattie odwróciła się upewniając, że odszedł. – Co tutaj robisz? – szepnęła.
Z ust Justina wydobyło się westchnięcie. Przez chwilę zastanawiał się co powiedzieć, aż w końcu wzruszył tylko ramionami.
Zmarszczyłam brwi zdziwiona, że się nie odezwał. – Justin..
- Przyszedłem cię odwiedzić – przerwał mi wiedząc, że spróbuję namówić go do rozpoczęcia rozmowy.
Pattie wytarła dłonie w fartuch i zastanawiała się nad czymś przez chwilę, po czym gestem zaprosiła nas do środka. – Wchodźcie.
Justin wyglądał jakby zobaczył ducha, bo natychmiast pobladł a jego oczy rozszerzyły się.
Uścisnęłam jego dłoń na uspokojenie, pokazując mu, że jestem tu dla niego i że nie jest sam.
Pokiwał głową i pociągnął mnie za sobą do środka. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg, zaczął smutno rozglądać się wokół, wydając się rozczarowany.
- Wszystko jest… inne – wskazał. – Zmieniłaś kolory i meble.
- Tak. Twój.. ojciec i ja zdecydowaliśmy, że będzie najlepiej jeśli.. zupełnie zmienimy dom – Pattie zamknęła za nami drzwi.
Uśmiechnęłam się uprzejmie. – Macie piękny dom
- Dziękuję – uśmiechnęła się do mnie odrobinę zdziwiona, że się odezwałam.
- Wygląda.. dobrze – Justin przygryzł policzek od wewnątrz. – Podoba mi się.
- Cieszę się – Pattie przesunęła spojrzeniem po tym, na co patrzyliśmy po czym znów spojrzała na nas. Justin zdawał się zauważyć, że czegoś brakowało.
- Gdzie jest ojciec?
Pattie zesztywniała, oblizując usta. – W pracy.
Pokiwał głową. Część niego zrelaksowała się po otrzymaniu tej informacji. – Kiedy wróci?
- Kiedy skończy się jego zmiana w sklepie.
Justin zacisnął usta w cienką linię. – On wciąż tam pracuje?
- Tak.
- A co z tobą?
- Ciągle jestem w domu, jak zawsze – delikatnie się uśmiechnęła.
Odwróciliśmy się zauważając Jaxona wchodzącego do salonu.
- Pozwól mi zgadnąć. Mama zawsze go..
- Gotuje? – spytał Jaxon. Justin pokiwał głową a on się zaśmiał. – Tak. Czy to ciasto, czy pasta, czy przepis który znajdzie w internecie, zawsze coś przygotowuje.
Zachichotałam przypominając sobie jak Justin opowiadał mi o miłości Pattie do gotowania.
- Ciągle przypala część z tego?
Pattie udała jęknięcie. – Teraz ich nie przypalam. Po prostu gotuję je odrobinę za bardzo – żartobliwie posłała mu groźne spojrzenie.
Oboje Justin i Jaxon wywrócili oczami, a ja nie mogłam się nie uśmiechnąć widząc taką zgodę między tą dwójką. – Nie ważne mamo – powiedzieli w tym samym czasie i oboje zamilkli, przenikliwie się w siebie wpatrując.
Justin odchrząknął, drapiąc się w tył głowy. – Spójrz – westchnął. – Wiem, że ta wizyta jest nieoczekiwana i naprawdę nie chcę, żeby dla kogoś z was było to niezręczne ja tylko..
Pattie przerwała mu, obejmując go wokół szyi i przyciskając do siebie.
Justin przez chwilę pozostawał w szoku, zanim jego mózg zarejestrował co się stało. Puścił moją dłoń i objął ramionami swoją mamę.
Przyłożyłam dłoń do ust, zupełnie jak Pattie poprzednio, obserwując tą dwójkę, przytulającą się po raz pierwszy od kilku lat.
- Jesteś moim synem, niezależnie od tego co się stanie, Justin – mruknęła Pattie. – Nie ma znaczenia jak dużo czasu minęło. Cieszę się, że przyszedłeś. – Kilka łez spłynęło jej po policzkach.
- Przepraszam mamo – szepnął Justin. – Nigdy nie chciałem zostawić ciebie i Jaxona ale po tym wszystkim co stało się z Jazzy.. – przerwał wiedząc, że poruszył drażliwy temat. – A jeśli chodzi o tatę.. nie mogłem znieść bycia tutaj.
- Wiem – Pattie pociągnęła nosem, a po jej policzkach spłynęło więcej łez. – Zrobiłeś co uważałeś za słuszne. Nie jestem zła, cieszę się, że wróciłeś.
- Mamo – Justin delikatnie otarł jej wilgotną twarz. – Jestem tutaj tylko w odwiedzinach. Nie wróciłem tutaj na dobre. Mam swoje własne miejsce w mieście.
Pattie smutno pokiwała głową. – Domyśliłam się. W końcu masz osiemnaście lat.
Justin zaśmiał się chrapliwie. – Tęskniłem za tobą. Wiesz o tym, prawda?
Szeroki uśmiech pojawił się na jej twarzy. – Wiem o tym i także za tobą tęskniłam. Jak my wszyscy.
Justin przygryzł wargę. – Nawet tata?
Smutek pojawił się w jej oczach. – Wiesz, jaki jest twój ojciec..
Ściągnął usta, spuszczając wzrok. – Wiem. – wzdychając, odwrócił się w stronę Jaxona. – Chodź tutaj kolego. Otworzył ramiona i zajęło Jaxonowi sekundę, zanim szeroko się uśmiechnął i przytulił brata.
- Tęskniłem za tobą dzieciaku.
- Ja też za tobą tęskniłem, Justin – wymamrotał Jaxon.
To był taki moment kiedy pożałowałam, że nie możemy nagrać najpiękniejszych momentów w naszym życiu.
- Urosłeś – zachichotał Justin, pocierając jego głowę.
- Hey! – Jaxon odepchnął jego rękę. – Tylko nie włosy – skrzywił się.
Obie ja i Pattie wybuchnęłyśmy śmiechem. Justin odwrócił się w naszą stronę.
- Co jest takie zabawne?
- Oboje jesteście tacy sami – wskazałam na nich.
- Tak, wy.. i wasze włosy.. nie mogę – lekceważąco machnęła dłonią.
Justin uśmiechnął się a Jaxon zaprzeczył.
- Włosy są najważniejsze w wyglądzie – Jaxon postawił sprawę jasno.
- Naprawdę? – Pattie uniosła brwi.
- Tak. To znaczy, wygląd to tylko bonus. Ale jeśli koleś ma wstrętne włosy, to która dziewczyna chciałaby je dotknąć?
Justin zaśmiał się. – Prawda. Za co chwyci dziewczyna, jeśli włosy kolesia są wstrętne?
- Dokładnie! – Jaxon przybił piątkę Justinowi.
Pattie wywróciła oczami a ja wpatrywałam się w nich z rozbawieniem.
- Cóż.. jeśli Wasi rodzice nie wyglądaliby dobrze to i wy byście dobrze nie wyglądali więc.. prawdziwe podziękowania należą się im.
Pattie popatrzyła na mnie. – Dziękuję.
- Nie ważne – machnął na nas Jaxon.
- Oni po prostu to wypierają – szepnęłam do Pattie.
Kiwnęła głową, chichotając. – Po prostu nie chcą przyznać, że połowa z ich cech pochodzi od matki.
Przybiłyśmy razem piątkę. – Dobrze powiedziane.
- Dziękuję.
Kiwnęłam głową.
Justin patrzył na nas z prawdziwą radością w oczach. – O co chodzi z wami dwiema? – wskazał na nas.
Jednocześnie wzruszyłyśmy ramionami. – Babskie gadanie.
Justin uniósł brew. – Naprawdę? Chcecie powiedzieć nam, o czym rozmawiałyście?
- Nie – uśmiechnęłam się.
- Jesteś tego pewna? – oblizał usta, powoli zbliżając się w naszą stronę.
- Nie przestraszysz mnie, Bieber – uśmiechnęłam się.
- Chciałbym, żeby było inaczej, Jones – spojrzał na mnie ze złośliwym uśmiechem na ustach.
Skrzyżowałam dłonie na klatce piersiowej.
- Oczywiście, że byś chciał – wywróciłam oczami.
- Czy ty właśnie wywróciłaś na mnie oczami? – wziął głęboki oddech, patrząc na mnie. – Rozczarowałaś mnie, Kelsey.
- Przykro mi – oznajmiłam monotonnie.
- Nie, nie jest ci przykro.
- Masz rację – wzruszyłam ramionami, przenosząc ciężar ciała na prawe biodro. – Nie jest.
Zachichotał, przyciskając usta do mojego czoła.
Pattie odchrząknęła, zwracając na siebie naszą uwagę.
- Huh? – spytał Justin.
- Co to ma znaczyć? – wskazała na nas dwoje. – Czy jest coś, co chciałbyś mi powiedzieć, Justin Drew?
Justin skrzywił się. – Nie używaj mojego drugiego imienia.
- Szkoda, bo już to zrobiłam.
Zachichotałam.
- Awww, myślę, że to słodkie.
- Naprawdę? – uśmiechnął się.
- Tak – odwzajemniłam uśmiech.
Jaxon kaszlnął, a Justin odwrócił się, ciskając błyskawice wzrokiem w jego stronę.
- Nic nie mówię – uniósł obie dłonie do góry, w obronnym geście.
Justin wywrócił oczami.
- Czy ty właśnie wywróciłeś oczami na swojego brata? – wzięłam głęboki oddech. – Niewiarygodne.
Justin zaśmiał się, a po chwili Pattie do niego dołączyła.
- Wiesz.. Justin.. wciąż czekam na odpowiedź.
- Czekaj.. o co pytałaś? – spojrzał na nią.
- Pytałam – uśmiechnęła się. – Czy jest coś, co chciałbyś mi powiedzieć?
- Oh.. – Justin uśmiechnął się, robiąc krok w tył i chwytając moje dłonie w swoje. – Mamo, Jaxon, to jest moja dziewczyna, Kelsey. Kelsey to jest, jak już zapewne wiesz, moja mama Pattie i mój brat Jaxon.
Uśmiechnęłam się uprzejmie. – Miło mi cię poznać – wyciągnęłam dłoń.
- Nie robię uścisków dłoni, kochanie, ja przytulam – zachichotała i przytuliła mnie do siebie.
- To prawda – odezwali się jednocześnie Justin i Jaxon. Po raz kolejny.
- To dobrze, bo ja również tylko przytulam – odwzajemniłam uśmiech.
- Więc.. dziewczyna, co? – uśmiechnął się Jaxon podchodząc do nas. – Jest niezła.
Uderzając go lekko w tył głowy, obie ja i Pattie zaśmiałyśmy się.
– Uważałbym na słowa, gdybym był tobą – skarcił go Justin, oplatając rękę wokół mojej talii i przyciągając mnie do siebie.
- No nie wiem Justin.. twój brat jest całkiem słodki – drażniłam się z nim, spoglądając na Pattie i upewniając się, że wie, że tylko żartuję.
Jego aura zupełnie się zmieniła. – Żartujesz, prawda?
Wzruszyłam ramionami. – No nie wiem.. Spójrz tylko na niego! – podeszłam do Jaxona. – Radzi sobie całkiem.. nieźle. – zachichotałam. – Ma mięśnie, ładne oczy, odpowiedni wzrost.
- Kochanie – Justin zwęził oczy. – Nie pieprz się ze mną.
- Justin Drew Bieber! – skarciła go Pattie.
- Co? – odwrócił się.
- Język.
- Oh.. – zgarbił się odrobinę. – Przepraszam mamo – mruknął, pocierając tył głowy.
Zaśmiałam się. – Ma cię pod kluczem. Podoba mi się to – pokiwał głową, wystawiając kciuk w górę.
- A ja lubię ciebie – uśmiechnęła się Pattie – Jesteś dobra dla mojego syna.
Zarumieniłam się.
- Dziękuję.
- W każdej chwili kochanie. Wydajesz się uroczą dziewczyną i tak jak ja, lubisz bawić się z głową mojego syna – uśmiechnęła się, marszcząc mu włosy.
- Mamo – jęknął Justin, przebiegając palcami po włosach. – Tylko nie włosy.
Wywróciłam oczami. – To zbyt wielka zabawa, żeby to ominąć.
Wskazała na mnie.
- Zgadzam się. Czasami jest zbyt łatwowierny. 
- Nie prawda – zaczął się bronić.
- Kochanie, myślałeś, że mówię poważnie kiedy mówiłam, że jestem zainteresowana twoim bratem – zaśmiałam się. – Za jaki typ dziewczyny ty mnie masz? Nie jestem żadnym niszczycielem rodziny.
- Wiem, że nie jesteś – objął mnie ramionami. – Ponieważ jesteś moją dziewczyną, a żadna z moich dziewczyn nie jest niszczycielem rodziny – pocałował mnie w policzek.
Jaxon kaszlnął, zwracając na siebie naszą uwagę. Justin uniósł wysoko brwi w zdziwieniu.
- Pamiętasz Christie? – uśmiechnął się.
Justin ściągnął usta. – Eww.. dlaczego o niej mówisz?
- Kim jest Christie? – spytałam.
- Jedna z byłych Justina.. z przeszłości – Jaxon przedstawił sprawę jasno.
- Była moją dziewczyną w szóstej klasie – wzruszył ramionami jakby to było nic wielkiego.
- Mogę cię zapewnić, że Kelsey to nie jest Christie – Pattie lekceważąco machnęła dłonią.
- Dziękuję Pattie.
- Za dużo mi dziękujesz moja droga – potarła moje plecy uspokajająco. – Ja tylko mówię prawdę.
Odwróciłam się w stronę Justina.
- Twoja mama najlepsza. Myślisz, że możemy się zamienić?
- Nie ma szans – zachichotał.
- Cóż.. tak bardzo chciałbym z wami zostać, gołąbeczki, ale mecz hokeja nie będzie czekał – zaśmiał się Jaxon i opadł na kanapę. Zabrał pilot ze stolika i włączył telewizor.
Justin westchnął.
- Kto gra przeciwko komu?
Stałam tam zupełnie zdezorientowana, nie wiedząc o co chodzi.
- Toronto Maple Leafs i Detroit Red Wings – Jaxon założył ręce za głowę.
- Nie ma szans – Justin podszedł do kanapy i usiadł do niego. – Żartujesz sobie?
- Nie, spójrz – wskazał na telewizor.
Justin otworzył szeroko oczy.
- Cholera, zapowiada się niezła gra. Mamo, możesz zrobić nam trochę popcornu?
Pattie zaśmiała się, potrząsając głową.
- Dobrze jest mieć syna z powrotem w domu – powiedziała, wchodząc do kuchni.
- Nie mogę uwierzyć, że wciąż oglądasz gry hokeja.
- Żartujesz sobie? Może odszedłem ale wcale się nie zmieniłem – Justin pochylił się w stronę telewizora, opierając łokcie na kolanach i swobodnie opuścił ramiona.
- Czy ty wciąż..- Jaxon przerwał, oblizując usta. – No wiesz.. Robisz to co robiłeś?
Justin zacisnął usta, mentalnie przeklinając siebie w duchu. Odwrócił głowę i spojrzał na Jaxona.
- Nie rozmawiajmy o tym teraz.
Jaxon skinął głową, skupiając całą swoją uwagę z powrotem na telewizorze.
- Proszę chłopcy – Pattie weszła do pokoju i postawiła na stole miskę popcornu. – Jeśli będziecie mnie potrzebować, jestem w kuchni.
- Dobrze mamo – odpowiedział Jaxon.
- Potrzebujesz może pomocy? – spytałam.
Pattie uśmiechnęła się. – Jasne. Zawsze przyda się dodatkowa para rąk.
Żwawo ruszyłam za nią w stronę kuchni.
- Spróbujcie niczego nie spalić! – krzyknął Justin.
- Oh, zamknij się – obie odparowałyśmy, po czym wybuchłyśmy śmiechem.
Justin’s POV
- Ej, Justin – Jaxon trącił moje ramię.
Odwróciłem się i na niego spojrzałem.
- Tak?
- Możesz poprosić mamę o więcej popcornu? Już prawie nam się skończył – Jaxon wskazał na praktycznie opróżnioną miskę w jego rękach.
Pokiwałem głową biorąc ją od niego. – Nie ma sprawy.
- Dzięki – zachichotał i wrócił do oglądania meczu.
Wytarłem dłonie w spodnie wchodząc do kuchni , kiedy usłyszałem głosy dochodzące ze środka. Miałem właśnie wejść do środka gdy usłyszałem swoje imię. Zmarszczyłem brwi i przycisnąłem się do ściany z ciekawością.
- Więc.. ty i mój syn – przerwała mama i mógłbym przysiąc, że na jej ustach pojawił się uśmiech. – Jak długo jesteście ze sobą?
Kelsey wzruszyła ramionami, a jej policzki zrobiły się czerwone. – Kilka miesięcy?
Mama pokiwała głową, wciąż się uśmiechając.
- Jak on cię traktuje?
- Lepiej niż mogłabym sobie kiedykolwiek wyobrazić – prawie natychmiast odpowiedziała Kelsey.
Uśmiechnąłem się, opierając głowę o ścianę.
- Czy on kiedykolwiek.. wymyka się spod kontroli?
Kelsey wydawała się nad tym zastanawiać, bo nastąpiła długa cisza.
- To zależy, co rozumiesz przez „wymyka się spod kontroli”.
- Wiem, jaki jest mój syn. Możesz być ze mną szczera – położyła dłoń na dłoni Kelsey. – Czy jego temperament czasem przejmuje nad nim kontrolę?
Kelsey przygryzła wargę, wzdychając.
- Czasami. Ale, jeśli mam być szczera, to nie jego wina. Często to ja spycham go na krawędź.
Pattie uśmiechnęła się uspokajająco.
- Nie wiń siebie, skarbie. To jest coś co działa w tej rodzinie. Tak samo zachowuje się jego ojciec, jak i ojciec jego taty.
Kelsey pokiwała głową.
- Czy on kiedykolwiek.. cię uderzył? – Wiedziałem, że boli ją to, co przed chwilą powiedziała.
- Nie – Kelsey potrzasnęła głową. – Nigdy. Czasem się kłócimy ale nigdy mnie nie uderzył.
- Dobrze. Ponieważ żadny mężczyzna, czy to mój syn czy nie, nigdy nie powinien położyć ręki na kobiecie.
- Wiem – Kelsey uśmiechnęła się i przytuliła moją mamę. – Wykonałaś dobrą robotę, wiesz o tym? Może on tego nie zauważa, ale jest naprawdę mądrym kolesiem.
- Wiem, że jest – mama uśmiechnęła się smutno a ja poczułem ostry ból w klatce piersiowej. – Chciałabym tylko, żeby został. Mimo tego wszystkiego co się zdarzyło – oblizała wargi i przerwała, krojąc cebulę. – Zgaduję, że ci powiedział.
Kelsey pokiwała głową niepewna, czy powinna się odezwać.
Skinęła, kontynuując krojenie.
- To był ciężki czas dla każdego z nas i wiem, że on wini za to siebie i sądzi, że my też ale to nie jest prawda. Kochałam go wtedy i kocham go teraz.
- Próbowałam mu wyjaśnić, że przeszłość jest przeszłością i wiem, że jest bolesna ale musi pozwolić jej odejść. Nie może ciągle wracać do tego co było i siebie za to karać.
- Nie ujęłabym tego lepiej – Pattie uśmiechnęła się smutno. – Posłuchał?
- Oczywiście, że nie. Wiesz, jak bardzo jest uparty – Kelsey potrząsnęła głową, wzdychając.
- Wiem. I dlatego próbowałam go namówić, żeby został ale to spełzło na niczym – mama lekko się zgarbiła. – Chciałabym tylko żeby wiedział, że mu wybaczyliśmy. My wszyscy.
- A co z Jeremy’m? – szepnęła Kelsey wiedząc, że to wrażliwy temat.
Mama ciężko westchnęła.
- To boli go bardziej niż umiem to wytłumaczyć. Przyjął to ciężej niż ktokolwiek z nas. Kocha Justina, wiem, że tak jest czy to okazuje czy nie. Byli ze sobą wszystko zanim wszystko runęło.
Kelsey uspokajająco potarła jej plecy.
- Czy możesz być ze mną szczera Kelsey?
- Oczywiście.
- Czy Justin wciąż robi to co robił?
- Co masz na myśli?
- Czy on wciąż współpracuje z tymi ludźmi z którymi współpracował wcześniej?
Poczułem ból brzucha kiedy tylko o tym wspomniała i modliłem się, żeby Kelsey nie powiedziała jej prawdy. Kelsey otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, kiedy podszedł Jaxon i trącił mnie.
- Co do cholery, Justin? Powiedziałem ci, żebyś przyniósł popcorn około pół godziny temu.
Potrząsnął głową odbierając ode mnie miskę i wszedł do kuchni, kompletnie ignorując fakt, że Kelsey i mama były właśnie w trakcie rozmowy. Mama i Kelsey równocześnie odwróciły się i spojrzały na mnie.
- Cześć wam – niezręcznie pomachałem im, uśmiechając się.
Kelsey zwęziła oczy patrząc na mnie.
- Czy ty podsłuchiwałeś naszą rozmowę?
- Co? Nie!
- Według Jaxona, zostałeś przysłany tu po popcorn pół godziny temu.
- Jaxon zawsze wszystko wyolbrzymia – niedbale machnąłem dłonią.
- Wiesz.. ktoś mi kiedyś powiedział, że ciekawość zabiła kota..
- Hm.. ciekawe kto to był – mama przyłączyła się do Kelsey.
- Jezu, mamo. Dzięki za obrócenie mojej dziewczyny przeciwko mnie – wywróciłem oczami.
- Biorę słuszną stronę, wiesz o tym.
- Kelsey jak zwykle próbuje czytać z różnych rzeczy. Jaxon kazał mi przyjść po popcorn około trzy minuty temu.
- Więc co zajęło ci tyle czasu?
- Musiałem skorzystać z łazienki.
Kelsey skrzyżowała dłonie na klatce piersiowej – oczywiście. – Potrząsnęła głową akcentując ostatnią sylabę.
- Kocham waszą wiarę we mnie. Po prostu od razu czuję miłość – zauważyłem sarkastycznie.
- Jesteś strasznym dzieckiem – Kelsey zaśmiała się.
- Jeśli ja jestem dzieckiem to dlaczego jesteś takim zboczeńcem, bo to ty umawiasz się ze mną nielegalnie?
Kelsey wpatrywała się we mnie oszołomiona.
- Nie powiedziałeś tego..
Jaxon prawie wypuścił miskę z rąk, histerycznie się śmiejąc. – To było dobre.
- Dzięki.
- Dobrze.. więc – mama spojrzała na mnie dziwnie. – Idźcie i dokończcie oglądanie a my skończymy przyrządzanie obiadu.
- Mogę pomóc?
- Nie – odpowiedziała Kelsey.
- Mamo?
- Cokolwiek mówi twoja dziewczyna – uśmiechnęła się.
- Dzięki mamo, bardzo to doceniam – warknąłem.
- W każdej chwili – położyła dłoń na mojej twarzy chcąc pocałować mnie w policzek.
- Kochanie proszę – poprosiłem, podchodząc do Kelsey.
- Nie.
- Proszę? – szepnąłem, oplatając ręce wokół jej talii. – Obiecuję, że nawet nie zauważysz, że tutaj jestem – pocałowałem miejsce obok jej ucha.
- Justin – skarciła mnie Kelsey, lekko odpychając mnie łokciem. – Twoja mama jest w kuchni.
- No i?
- No i nie czuję się komfortowo z tobą przyklejonym do mnie. To się nazywa przestrzeń osobista – odepchnęła mnie.
- Dlaczego jesteś dla mnie taką suką?
Kelsey zastygła w miejscu, a w jej oczach pojawił się smutek.
- Wow, koleś – Jaxon zaśmiał się z kąta kuchni.
Popatrzyłem na niego ze wzrokiem każącym mu się zamknąć za nim popatrzyłem na Kelsey.
- Tylko żartowałem.
- Nie ważne, Justin. Po prostu idź dokończyć oglądanie, dobra?
Westchnąłem, opuszczając dłonie wzdłuż tułowia.
- Dobra. Chodź, Jaxon – wskazałem głową wyjście z kuchni.
Oboje weszliśmy do salonu ale nie dość szybko, by nie usłyszeć słów mamy pocieszających Kelsey.
Kelsey’s POV
- Po prostu go zignoruj – Pattie lekko pocierała moje plecy okrężnymi ruchami. – Nie miał tego na myśli. Wiem, kiedy mówi coś naprawdę a kiedy nie.
- Wiem, Pattie. Ale to krępujące kiedy zostało wypowiedziane przy tobie i Jaxonie. Coś innego, kiedy nikogo nie ma w pobliżu a coś innego kiedy jest to przy rodzinie – potrząsnęłam głową.
- Hej, niezależnie od wszystkiego to nie zmieni mojego zdania o tobie. Robisz słusznie, że starasz się tłumić jego dziecinne zachowanie.
Lekko się uśmiechnęłam. – Dziękuję Pattie.
- Do czego są kobiety? Żeby trzymać się razem – przytuliła mnie zanim podeszła do garnka wypełnionego pastą. Kiedy w nim mieszała, usiadłam w kącie pomieszczenia.
- Odpowiadając na twoje poprzednie pytanie.. – oblizałam usta. – Nie.
- Nie co?
- On.. nie zadaje się już z tymi osobami – urwałam, gryząc się w język.
Pattie popatrzyła na mnie sceptycznie. – Naprawdę?
- Tak – pokiwałam głową.
Uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- Cieszę się. Ostatnią rzeczą której potrzebuję jest przebywanie mojego syna w towarzystwie, które sprowadziło na niego to nieszczęście.
Poczułam ostry ból winy przepływający przez moje ciało, za okłamanie tej niesamowitej kobiety ale wiedziałam, że gdybym powiedziała prawdę, Justin nie wybaczyłby mu tego a jego rodzina nie wybaczyłaby jemu. Dopiero pogodził się ze swoją mamą i bratem. Ostatnią rzeczą którą chciałam była ich ponowna strata.
- Kelsey, możesz powiedzieć chłopcom żeby pomogli przy nakryciu stołu?
- Oczywiście, Pattie.
- Dziękuję skarbie.
- Nie ma za co – wyszłam z kuchni i wetknęłam głowę do salonu. – Chłopcy, wasza mama chce żebyście pomogli przy przygotowaniu stołu.
- Dobrze, za sekundę przyjdziemy – odpowiedział Jaxon.
Poczułam na sobie wzrok Justina ale go zignorowałam i odwróciłam się w stronę stołu zgadując, że to na nim mieliśmy zjeść obiad. Zabrałam talerze i zaczęłam ustawiać je po jednym przy każdym krześle, kiedy poczułam parę rąk obejmujących mnie w pasie. Nie musiałam się odwracać żeby wiedzieć, do kogo należały. Zamiast tego, kontynuowałam rozkładanie talerzy.
- Przepraszam – mruknął Justin w moje włosy.
Kiedy skończyłam z talerzami, zaczęłam rozstawiać serwetki, po jednej przy każdym talerzu.
- Kochanie – mruknął Justin. – Porozmawiaj ze mną.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Poza tym, czy nie powinieneś mnie właśnie nie dotykać?
Justin cofnął głowę, żeby mieć na mnie lepszy widok.
- Co?
- Skoro jesteś dzieckiem, mogą mnie aresztować, prawda?
Justin zaśmiał się.
- Tylko żartowałem.
- Tak, zdaje się, że dzisiaj całkiem sporo żartowałeś – odwróciłam się i odepchnęłam jego ręce z siebie, biorąc do dłoni łyżki i widelce i układając je obok każdego talerza, na serwetkach.
- Kelsey – westchnął Justin, biorąc mnie za rękę i odwracając przodem do siebie kiedy skończyłam. – Nie rób tego, proszę.
- Jestem suką, tak? Jeśli jestem suką to dlaczego chciałbyś być koło mnie? – zauważyłam oschle.
- Nie jesteś suką.
- Czy właśnie usłyszałam ciebie odwołującego to, czy może jestem w błędzie?
- Jesteś w błędzie – mruknął, przybliżając swoją twarz do mojej.
- Jesteś pewien?
- Mhm – skinął głową, zbliżając twarz do mojej szyi i lekko przykładając do niej usta.
- Justin – szepnęłam.
Kiedy przycisnął usta do mojej szyi poczułam, że wszystko znika i zostajemy tylko my dwoje. Całując moją szyję, przeniósł się na szczękę zanim złapał moją twarz w dłonie. – Przepraszam – musnął moje usta. – Okej?
Odwróciłam wzrok, nie mogąc spojrzeć mu prosto w oczy.
- Nie chcę się z tobą teraz kłócić.
- Ja też nie.
- Więc spójrz na mnie kiedy do ciebie mówię.
Zacisnęłam szczękę zanim na niego popatrzyłam.
Przycisnął swoje usta do moich, tym razem na około minutę zanim się odsunął. – Kocham cię.
- Ja ciebie też – szepnęłam.
Wziął mnie za dłoń i mocno mnie przytulił, opierając podbródek na mojej głowie.
- Przepraszam. Naprawdę. Nie powinienem tego powiedzieć.
- Nie ważne, że to powiedziałeś – odsunęłam się. – Po prostu nie podoba mi się, że powiedziałeś to w obecności swojej mamy i brata. Wiesz, jak krępujące to było?
Westchnął, kiwając głową. – Nie myślałem trzeźwo. Przepraszam.
- Wiem – uśmiechnęłam się.
- Jedzenie jest gotowe – Pattie weszła do pokoju. – Czy wszystko.. jest.. gotowe czy.. w czymś przeszkodziłam? – wskazała na nas zdając sobie sprawę, że jesteśmy w uścisku.
- Nie, jest okej – uśmiechnęłam się, wyplątując się z objęcia Justina. – Potrzebujesz pomocy w przyniesieniu jedzenia?
- Tak, byłoby miło – rozejrzała się wokół. – Gdzie jest Jaxon?
Otworzyłam usta ale po chwili je zamknęłam, sama nie znając odpowiedzi.
- Nie wiem.. powiedziałam jemu i Justinowi żeby…
- Musiał iść do łazienki. Zjadł za dużo popcornu – przerwał mi Justin, ze znużeniem uśmiechając się w stronę mamy.
Pattie spojrzała na niego wzrokiem mówiącym, że nie do końca mu wierzy.
- Wygląda na to, że ty i twój brat zawsze musicie użyć łazienki w takich dogodnych momentach.
- Tak, cóż mogę powiedzieć? Mamy świetne wyczucie czasu.
- Mhm – Pattie potrząsnęła głową. – Jeśli go zobaczysz powiedz mu, że jedzenie jest gotowe do przyniesienia na stół. Chyba nie sądzisz, że ty i Kelsey będziecie tutaj jedynymi pracującymi osobami?
- Nie mamo – Justin zasalutował.
Pattie parsknęła śmiechem, potrząsając głową. – Będę w kuchni.
Kiedy Pattie zniknęła z pola widzenia, odwróciłam się przodem do Justina.
- Teraz na poważnie.. gdzie jest Jaxon? – skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
Wzruszył ramionami.
- Możliwe.. że powiedziałem mu, że jeśli wejdzie do pokoju to utnę mu nogi..
- Justin! – uderzyłam go w klatkę piersiową.
- No co? Musiałem z tobą porozmawiać.
- Nie musiałeś mu grozić! Przecież mogłeś mu po prostu powiedzieć, że chcesz ze mną porozmawiać, prawda?
Justin otworzył usta, żeby coś powiedzieć ale najwyraźniej zdał sobie sprawę, że moja wersja była niezaprzeczalnie lepsza i zamknął je nie wypowiadając ani słowa.
- Dokładnie – skarciłam go potrząsając głową, zanim weszłam do kuchni.
Kilka minut później, razem z Pattie spotkałyśmy Justina i Jaxona.
- Gdzie byłeś? – Pattie spytała Jaxona.
- Łazienka. Za dużo popcornu – położył rękę na brzuchu.
Parsknęłam śmiechem wiedząc, że to było ustalone przez Justina.
- Oh naprawdę? – Pattie spytała.
Jaxon pokiwał głową.
- Cóż. Mam nadzieję, że czujesz się lepiej.
- Tak.
- Dobrze więc.. pomóż rozłożyć jedzenie na stole – Pattie wzięła do ręki naczynie z pieczonymi ziemniakami.
Pattie a następnie Justin przynieśli dwie miski sałatek. Następnie Pattie przyniosła po jednej, małej misce przeznaczonej dla każdej osoby.
Kiedy wszystko było gotowe, Pattie zdjęła swój fartuch i zaniosła go do kuchni zanim wróciła do salonu, gdzie wszyscy stali wokół stołu.
- Usiądźcie.
Zrobiliśmy tak, jak nam powiedziała.
- Twój ojciec może tu być w każdej chwili.
Justin zamarł, a ja ścisnęłam jego rękę pod stołem pokazując, że wszystko będzie dobrze.
Nagle usłyszeliśmy odgłos otwieranych drzwi, zanim zostały otwarte na oścież i kroki, kiedy zostały za kimś zamknięte.
- Jestem w domu! – usłyszeliśmy męski głos.
- Jesteśmy tutaj! – krzyknęła Pattie w odpowiedzi.
Jeremy zjawił się w sekundę później. Jego wzrok padł na Justina a pomieszczenie automatycznie wypełniło się napięciem.
Justin szybko wstał niepewny, co powinien zrobić.
- Co on tutaj robi? – Jeremy wskazał na niego, z wyrazem dezaprobaty wymalowanym na twarzy.
~~~~~~

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz