Kelsey’s POV
- Kelsey! – usłyszałam krzyk mamy, dochodzący z dołu.
Uniosłam wysoko brwi, odkładając książkę, którą właśnie
czytałam na bok, po czym zsunęłam się z łóżka.
Otworzyłam drzwi od pokoju i wytknęłam głowę na zewnątrz.
czytałam na bok, po czym zsunęłam się z łóżka.
Otworzyłam drzwi od pokoju i wytknęłam głowę na zewnątrz.
- Zejdź na dół, twój ojciec chciałby z tobą porozmawiać
– powiedzenie tego jakby sprawiało jej wysiłek,
ze względu na to, jaki stosunek miałam do niego w tej sytuacji.
– powiedzenie tego jakby sprawiało jej wysiłek,
ze względu na to, jaki stosunek miałam do niego w tej sytuacji.
Tylko ze względu na nią, postanowiłam odstawić swoją
nienawiść na bok.
- Dobrze, zaraz zejdę – zamknęłam drzwi, zakładając
sweter na swój ciasny top.
sweter na swój ciasny top.
Następnie z powrotem je otworzyłam i zbiegłam po schodach,
zastając moich rodziców pogrążonych w cichej rozmowie.
zastając moich rodziców pogrążonych w cichej rozmowie.
- Cześć tato – mruknęłam dość niezręcznie, niepewna czy
wciąż był na mnie zły, czy nie.
wciąż był na mnie zły, czy nie.
- Kelsey – wziął głęboki oddech wyraźnie zdziwiony,
że postanowiłam zejść na dół. – Jak się czujesz?
że postanowiłam zejść na dół. – Jak się czujesz?
- Dobrze – odpowiedziałam. Jeśli myślał, że mu wybaczyłam,
będzie bardzo zdziwiony.
będzie bardzo zdziwiony.
- Wiem, że jesteś na mnie zła.. ale chciałbym z tobą
porozmawiać.
- Okej – wzruszyłam ramionami. – Mów.
- Kelsey.. – zaczęła moja mama,
potrząsając głową, ale zanim zdążyła powiedzieć coś więcej,
mój tata jej przerwał.
potrząsając głową, ale zanim zdążyła powiedzieć coś więcej,
mój tata jej przerwał.
- Nic się nie stało, Melissa – przeniósł wzrok na mnie.
– Ona ma prawo, żeby być na mnie zła.
– Ona ma prawo, żeby być na mnie zła.
Zacisnęłam usta, nie wiedząc jak się zachować.
Oczekiwałam krzyku, kłótni, a tymczasem na jego ustach pojawił się wyrozumiały uśmiech.
Odwróciłam wzrok
Oczekiwałam krzyku, kłótni, a tymczasem na jego ustach pojawił się wyrozumiały uśmiech.
Odwróciłam wzrok
- Możemy usiąść i porozmawiać? –
zapytał, zajmując miejsce na kanapie i wskazując na mnie ręką. Pokiwałam głową i usiadłam w niewielkiej odległości od niego,
kładąc dłonie na kolanach.
zapytał, zajmując miejsce na kanapie i wskazując na mnie ręką. Pokiwałam głową i usiadłam w niewielkiej odległości od niego,
kładąc dłonie na kolanach.
Mama patrzyła na nas ze swojego miejsca,
licząc na to, że się pogodzimy.
licząc na to, że się pogodzimy.
Część mnie również miała taką nadzieję.
- O czym chcesz porozmawiać?
– mruknęłam, przerywając ciszę i chcąc już mieć to wszystko za sobą.
Nienawidziłam tego oczekiwania na to, co powie druga osoba.
– mruknęłam, przerywając ciszę i chcąc już mieć to wszystko za sobą.
Nienawidziłam tego oczekiwania na to, co powie druga osoba.
To była strata czasu.
- Chcę porozmawiać o zeszłej nocy.
- Tato.. – zaczęłam, ale szybko uniósł dłoń żeby mnie
uciszyć.
- Nie.. Kelsey – potrząsnął głową. – Muszę to powiedzieć.
Skinęłam pokazując mu, że słucham.
- Nie powinienem podnieść na ciebie ręki.
Jesteś moją córką i cię kocham. Nic tego nie zmieni.
Popełniamy naiwnie decyzje ale przecież.. jesteś moim dzieckiem,
częścią mnie a ja nie powinienem zrobić tego… co zrobiłem
– smutek pojawił się w jego oczach.
– Przepraszam.. – szepnął, patrząc na swoje dłonie.
Jesteś moją córką i cię kocham. Nic tego nie zmieni.
Popełniamy naiwnie decyzje ale przecież.. jesteś moim dzieckiem,
częścią mnie a ja nie powinienem zrobić tego… co zrobiłem
– smutek pojawił się w jego oczach.
– Przepraszam.. – szepnął, patrząc na swoje dłonie.
Mama spojrzała na nas ze łzami w oczach. Uniosłam brwi.
- Przepraszam – położyłam swoją rękę na jego.
– Gdybym nie zaczęła krzyczeć, to byś mnie nie uderzył.
Byłam oszołomiona tym wszystkim i nie myślałam, co robię.
– Gdybym nie zaczęła krzyczeć, to byś mnie nie uderzył.
Byłam oszołomiona tym wszystkim i nie myślałam, co robię.
- Skarbie – przykrył moją dłoń tak, że teraz znajdowała
się ona w jego uścisku. – Nie masz za co przepraszać.
Broniłaś tego, w co wierzysz. Gdybym był
na twoim miejscu i ktoś powiedziałby mi, że nie mogę się
widywać z twoją mamą, zwariowałbym – lekko się zaśmiał.
się ona w jego uścisku. – Nie masz za co przepraszać.
Broniłaś tego, w co wierzysz. Gdybym był
na twoim miejscu i ktoś powiedziałby mi, że nie mogę się
widywać z twoją mamą, zwariowałbym – lekko się zaśmiał.
Uśmiechnęłam się, zakładając kosmyk włosów za ucho i
wzięłam głęboki oddech.
wzięłam głęboki oddech.
- Wiem, że to co stało się w czasie obiadu.. to było zbyt
wiele.
Uwierz mi, na waszym miejscu dostałabym ataku serca, widząc swoją
córkę na czyimś celowniku. Ale
musicie zrozumieć, że Justin mnie chronił.
Uwierz mi, na waszym miejscu dostałabym ataku serca, widząc swoją
córkę na czyimś celowniku. Ale
musicie zrozumieć, że Justin mnie chronił.
Mój tata nic nie powiedział. Zamiast tego słuchał, co miałam
mu do powiedzenia a ja uśmiechnęłam się, czując, że do niego przemówiłam.
mu do powiedzenia a ja uśmiechnęłam się, czując, że do niego przemówiłam.
- Czy to było niebezpieczne? Oczywiście. Czy mogłam umrzeć?
Możliwe, ale liczy się fakt, że tutaj jestem – westchnęłam,
przypominając sobie to wydarzenie.
– Jedyne co widzieliście to Justina ze swoją bronią. Przyznajcie,
nie widzieliście jej u Luka.
Możliwe, ale liczy się fakt, że tutaj jestem – westchnęłam,
przypominając sobie to wydarzenie.
– Jedyne co widzieliście to Justina ze swoją bronią. Przyznajcie,
nie widzieliście jej u Luka.
- Byłem w szoku, Kelsey. Carly powiedziała nam, że Justin
jest kryminalistą, ale stwierdziliśmy z mamą, że nie możemy go osądzać,
skoro go nawet nie widzieliśmy.
Wyobraź sobie jak czuliśmy się kiedy okazało się, że Carly miała rację.
jest kryminalistą, ale stwierdziliśmy z mamą, że nie możemy go osądzać,
skoro go nawet nie widzieliśmy.
Wyobraź sobie jak czuliśmy się kiedy okazało się, że Carly miała rację.
- Ale to nie jest prawda! – wyrwałam rękę z jego uścisku.
– Justin robi głupie rzeczy, owszem, ale nie jest kryminalistą.
Ma broń dla obrony bo tak, ma wrogów.
Wyciągnął ją nie dlatego, że jest bandytą ale po to, żeby mnie obronić
– potrząsnęłam głową. – Nie rozumiecie go tak, jak ja.
– Justin robi głupie rzeczy, owszem, ale nie jest kryminalistą.
Ma broń dla obrony bo tak, ma wrogów.
Wyciągnął ją nie dlatego, że jest bandytą ale po to, żeby mnie obronić
– potrząsnęłam głową. – Nie rozumiecie go tak, jak ja.
- Więc wytłumacz nam to, Kelsey, bo ja i twoja mama
chcielibyśmy
o tym wiedzieć – powiedział tata, marszcząc brwi.
o tym wiedzieć – powiedział tata, marszcząc brwi.
Przygryzłam wnętrze policzka i wzięłam głęboki oddech.
– Justin przeszedł przez wiele rzeczy, które nie są moją
sprawą i o
których nie powinnam wam mówić. Robi to, co robi bo tego uczył się rosnąc.
Był okłamywany przez wiele lat przez tych,
których kochał i którym ufał, przez co było mu trudno zaufać komukolwiek innemu.
Ja to zmieniłam. Był oschły, bo nie chciał nikogo wpuścić do środka, ale udało mi się zburzyć jego mur.
Bo zobaczyłam w nim troskliwego chłopaka, który później stał się mój.
których nie powinnam wam mówić. Robi to, co robi bo tego uczył się rosnąc.
Był okłamywany przez wiele lat przez tych,
których kochał i którym ufał, przez co było mu trudno zaufać komukolwiek innemu.
Ja to zmieniłam. Był oschły, bo nie chciał nikogo wpuścić do środka, ale udało mi się zburzyć jego mur.
Bo zobaczyłam w nim troskliwego chłopaka, który później stał się mój.
- Wszyscy popełniamy błędy, robimy rzeczy, które
chcielibyśmy cofnąć
– dokończyłam. – Ale nikt nie jest idealny. Łącznie z Justinem.
– dokończyłam. – Ale nikt nie jest idealny. Łącznie z Justinem.
To chyba go uciszyło, bo zdawał się to przetwarzać.
- Na obiedzie zobaczyliście prawdziwego Justina.
Opiekującego się,
słodkiego chłopaka, którego nauczyłam się kochać – potrząsnęłam głową. – Jeśli nie widzicie go takim,
jakim jest naprawdę to ja już nie wiem co zrobić – podniosłam się, gotowa do wyjścia.
słodkiego chłopaka, którego nauczyłam się kochać – potrząsnęłam głową. – Jeśli nie widzicie go takim,
jakim jest naprawdę to ja już nie wiem co zrobić – podniosłam się, gotowa do wyjścia.
- Zaczekaj – odezwał się mój tata, zatrzymując mnie.
Odwróciłam się, krzyżując ręce na klatce piersiowej, z
grymasem na twarzy.
- Co?
Westchnął i podniósł się.
- Przepraszam.
Uniosłam wysoko brwi.
- Masz rację. Nikt nie jest idealny i nie powinienem go
oceniać za
te złe rzeczy – ocierając dłonie w swoje dresy, mój tata spojrzał na mnie. –
Powinienem być mu wdzięczny –
uśmiechnął się. – Wdzięczny za to, że wciąż tutaj jesteś a nie planujesz swój własny pogrzeb.
te złe rzeczy – ocierając dłonie w swoje dresy, mój tata spojrzał na mnie. –
Powinienem być mu wdzięczny –
uśmiechnął się. – Wdzięczny za to, że wciąż tutaj jesteś a nie planujesz swój własny pogrzeb.
- Boże, tato. Mogłeś to powiedzieć inaczej – zaśmiałam się,
potrząsając głową.
Wzruszył ramionami, uśmiechając się, po czym otworzył
szeroko ręce.
Podeszłam do niego odwzajemniając ten gest i obejmując go
wokół szyi.
- Kocham cię.
Przycisnęłam policzek do jego klatki piersiowej.
- Ja ciebie też tato.
Justin’s POV
Po podrzuceniu Kelsey wróciłem do domu. Zatrzaskując za sobą
drzwi
od auta wszedłem do mieszkania i opadłem ciężko na kanapę.
Wyciągając przed siebie nogi i zakładając
dłonie za głowę, zamknąłem oczy.
od auta wszedłem do mieszkania i opadłem ciężko na kanapę.
Wyciągając przed siebie nogi i zakładając
dłonie za głowę, zamknąłem oczy.
Nie minęło długo zanim chłopcy weszli do salonu, rozmawiając
ze sobą –
głośno, jeśli mogę dodać. Warknąłem zirytowany.
głośno, jeśli mogę dodać. Warknąłem zirytowany.
- Czy możecie przestać zachowywać się jak banda dziewczyn i
się zamknąć?
– wyrzuciłem ręce w powietrze.
– wyrzuciłem ręce w powietrze.
Automatycznie się uciszyli, patrząc na mnie w szoku.
- Bieber? Skąd ty się tu wziąłeś? – spytał Bruce.
- Z waginy mojej mamy – odpowiedziałem sarkastycznie,
wywracając
oczami.
oczami.
Chłopcy parsknęli śmiechem.
- Najwyraźniej – odpowiedział Bruce. – Mam na myśli to,
kiedy wróciłeś?
Nie było cię tu przed tym jak wyszliśmy.
Nie było cię tu przed tym jak wyszliśmy.
- Prawdopodobnie poszedł do jej domu kontynuować to, co
zaczęli tutaj –
zachichotał Marcus, a ja od razu na niego popatrzyłem.
zachichotał Marcus, a ja od razu na niego popatrzyłem.
- Zamknij się. Po prostu ją odwiozłem do domu. A gdzie wy
byliście? Nie było was tu rano.
- Poszliśmy się trochę przewietrzyć – Marco zajął miejsce
naprzeciwko mnie.
– Nie byliście wczoraj najcichszymi osobami na świecie – uśmiechnął się.
– Nie byliście wczoraj najcichszymi osobami na świecie – uśmiechnął się.
Wzruszyłem ramionami.
- Nikt nie powiedział, że mieliście słuchać.
Bruce również usiadł, z uśmiechem na twarzy.
- To było ciężkie biorąc pod uwagę, że jedyne co byliśmy w
stanie
usłyszeć, to Kelsey krzyczącą twoje imię, jakby jej tyłek był w ogniu.
usłyszeć, to Kelsey krzyczącą twoje imię, jakby jej tyłek był w ogniu.
- Nie bądź zły tylko dlatego, że ty nie możesz tego dostać.
- W każdym razie – John przerwał naszą rozmowę. – Po tych
dźwiękach z wczoraj wnioskuję.. że dalej jesteście razem.
dźwiękach z wczoraj wnioskuję.. że dalej jesteście razem.
- Chyba tak.
- Co znaczy „chyba”? – spojrzał na mnie zdezorientowany nie
wiedząc, o co mi chodziło.
wiedząc, o co mi chodziło.
- Co jest z tobą? Wydajesz się spięty – zauważył Bruce.
- Znów jesteśmy w punkcie, w którym nie możemy się tak
często
widywać – mruknąłem.
widywać – mruknąłem.
- A to co znaczy? – uniósł brwi.
- Ona nie może ciągle wymykać się z domu, a ja nie jestem w
najlepszych stosunkach z jej rodzicami.
najlepszych stosunkach z jej rodzicami.
- Przejdzie im – uspokoił mnie Marco.
- Wątpię. Nienawidzą mnie i szczerze, nie winię ich za to.
Ja
też nienawidziłbym chłopaka, przed którego prawie zginęłaby moja córka.
też nienawidziłbym chłopaka, przed którego prawie zginęłaby moja córka.
- Prędzej byś go zabił niż tylko nienawidził – zaśmiał się
Marco. –
Ale to tak poza tym.
Ale to tak poza tym.
Zaśmiałem się wiedząc, że ma rację.
- Zapewne byli wtedy w szoku ale uwierz mi, wcześniej czy
później
zdadzą sobie sprawę, że tylko ją chroniłeś.
zdadzą sobie sprawę, że tylko ją chroniłeś.
- Mam nadzieję – mruknąłem. – Możecie pomyśleć, że jestem
szalony,
ale nie mogę bez niej żyć. Tylko ona utrzymuje mnie przy zdrowym umyśle.
ale nie mogę bez niej żyć. Tylko ona utrzymuje mnie przy zdrowym umyśle.
Chłopcy zaśmiali się, zgodnie kiwając głową.
- Czy Bieber staje się miękki?
- Dla mojej dziewczyny? Tak. W innych sprawach? Nie.
Bruce zachichotał.
- Cieszę się, że w końcu się ustatkowałeś, Bieber.
- Z kimś normalnym – dodał Marco ze śmiechem.
Uśmiechnąłem się.
- Cieszę się, że się z tym zgadzacie.
- Zgadzałem się z tym od początku – zapewnił Josh dumnie.
- A z tego co słyszałem wczoraj jestem pewien, że jest też
dobra w łóżku –
powiedział Marco, lekko uderzając mnie w ramię.
powiedział Marco, lekko uderzając mnie w ramię.
- Mam związane ręce, chłopcy – uśmiechnąłem się, a oni
jęknęli.
- Oh no dawaj, musisz nam coś powiedzieć.
Właśnie miałem coś odpowiedzieć, kiedy dźwięk mojego
telefonu wszystkich uciszył.
Wysunąłem go z kieszeni spodni i zerknąłem na ekran, na którym wyświetlił się numer
Kelsey.
Wysunąłem go z kieszeni spodni i zerknąłem na ekran, na którym wyświetlił się numer
Kelsey.
- Niech zgadnę, twoja dziewczyna? - Marco podniósł się, patrząc na mnie
z uśmiechem.
z uśmiechem.
Odwzajemniłem ten gest, przesuwając kciukiem po ekranie i
odblokowując
telefon po czym przyłożyłem go do ucha.
telefon po czym przyłożyłem go do ucha.
- Halo?
Marco uniósł jedną brew w górę.
- Okej – podniósł dłonie. – Widzę, Bieber. Wybierasz
dziewczynę zamiast
swoich kumpli. Dobrze.
swoich kumpli. Dobrze.
Odsunął się ode mnie a Bruce, John i Marcus wstali,
wychodząc z pokoju.
Marcus poruszył sugestywnie brwiami, a ja pokazałem mu
środkowy palec.
Parsknął śmiechem i opuścił pomieszczenie.
Parsknął śmiechem i opuścił pomieszczenie.
- Co robisz? – spytała.
- Nic, odpoczywam. A ty? – wyciągnąłem nogi na stół, który
kupiliśmy
tydzień temu, bo ostatni udało mi się zepsuć.
tydzień temu, bo ostatni udało mi się zepsuć.
Mogłem wyczuć jej radość przez ciszę, która między nami
zapadła.
Zachichotałem i oblizałem usta.
Zachichotałem i oblizałem usta.
- Skarbie?
- Zgadnij co? – pisnęła, a ja nie mogłem powstrzymać wybuchu
śmiechu.
- Co?
- Zgaduj! – mogłem sobie tylko wyobrazić, że się szeroko
uśmiechała.
Przebiegłem dłonią po włosach, zastanawiając się przez
chwilę.
- Nie wiem, skarbie.
Kelsey wydała z siebie sfrustrowane westchnięcie.
- Psujesz całą zabawę – mruknęła.
Zachichotałem.
- Naprawdę, skarbie? Nie mam pojęcia o co mogłoby chodzić.
- Zabijasz cały dobry humor.
- Jakim cudem? To ty zadajesz niedorzeczne pytania.
- To nawet nie było pytanie – odpowiedziała. – Próbowałam
zrobić
tylko coś zabawnego no ale nie ważne – westchnęła. – Powiem Ci następnym razem...
tylko coś zabawnego no ale nie ważne – westchnęła. – Powiem Ci następnym razem...
- Nie – przerwałem jej. – Powiedz mi teraz.
- Nie.
- Kelsey – jęknąłem. – Nie rób tego. Nie kłóć się ze mną.
- Nie kłócę się.
- Kłócisz – odpowiedziałem. – Nie chcę z tobą walczyć. Mamy
już wystarczająco tego.
Między nami zapadła cisza, a Kelsey wzięła głęboki oddech.
- Masz rację.. Przepraszam.
Potrząsnąłem głową.
- Nic się nie stało, po prostu powiedz mi o co chodzi.
- Cóóóóż… - zaczęła. – Rozmawiałam dzisiaj z moimi
rodzicami..
właściwie, oni rozmawiali ze mną.. w każdym razie..
właściwie, oni rozmawiali ze mną.. w każdym razie..
Usiadłem prosto zaciekawiony.
- Co powiedzieli?
- Już mówię, spokojnie – zaśmiała się. – Po tym jak mnie
podrzuciłeś, mama
przyszła do mojego pokoju. Myślałam, że chce na mnie nakrzyczeć, ale ona przeprosiła.
przyszła do mojego pokoju. Myślałam, że chce na mnie nakrzyczeć, ale ona przeprosiła.
Moje oczy otworzyły się szeroko, a ja szczerze mówiąc byłem
bardzo zdziwiony.
Z jej mamą się nie zadziera. Byłem zaskoczony, że nie zabiła Kelsey. Gdyby to
zrobiła, to czy jest jej mamą czy nie, zabiłbym ją, za położenie ręki na mojej dziewczynie.
Ale to tak poza tym.
Z jej mamą się nie zadziera. Byłem zaskoczony, że nie zabiła Kelsey. Gdyby to
zrobiła, to czy jest jej mamą czy nie, zabiłbym ją, za położenie ręki na mojej dziewczynie.
Ale to tak poza tym.
- Powiedziała, że tego nie chciała – zatrzymała się. – Że
bez względu na to,
co o tobie sądzi, nie może zignorować faktu, że mnie kochasz.
co o tobie sądzi, nie może zignorować faktu, że mnie kochasz.
Zastygłem, nie wiedząc co zrobić, czy powiedzieć.
- Ona co?
Kelsey zachichotała.
- Powiedziała, że widziała, w jaki na mnie patrzyłeś, kiedy
Luke mnie przetrzymywał.
Widziała, że się o mnie bałeś.
Widziała, że się o mnie bałeś.
Ciężko było mi w to uwierzyć. Dlaczego nie widziała tego
wcześniej?
- A co z twoim tatą?
- Oh – Kelsey zatrzymała się, dając jeszcze bardziej
dramatyczne wrażenie.
– On też przeprosił.
– On też przeprosił.
Praktycznie zakrztusiłem się swoją własną śliną.
- Żartujesz sobie ze mnie, skarbie?
- Nie – zaśmiała się. – Przeprosił, że mnie uderzył i..
- Zaczekaj, co? – zapytałem, niepewny czy dobrze ją
usłyszałem.
- Nic – odpowiedziała szybko.
- Kiedy zamierzałaś powiedzieć mi o tej małej informacji? –
syknąłem nie
wierząc, że jej ojciec byłby w stanie podnieść na nią rękę.
wierząc, że jej ojciec byłby w stanie podnieść na nią rękę.
- Ja.. zapomniałam.
- Jak do cholery mogłaś zapomnieć?
- Justin – westchnęła. – Proszę, on tego nie chciał. Okej?
Nie bądź zły.
- Jak mam nie być zły, Kelsey? On położył na tobie swoje
ręce! –
miałem ogromną ochotę pojechać do jej domu i przyłożyć mu w twarz.
miałem ogromną ochotę pojechać do jej domu i przyłożyć mu w twarz.
- Justin.. uspokój się, proszę – szepnęła.
Potrząsnąłem głową.
- Nie ważne. Masz szczęście, że cię kocham, bo inaczej
pojechałbym
tam i skopał jego żałosną dupę.
tam i skopał jego żałosną dupę.
- Justin! – skarciła mnie. – To wciąż mój ojciec.
- No właśnie! Twój ojciec! Jaki mężczyzna kładzie rękę na
kobiecie,
a zwłaszcza, kiedy jest jego córką? – potrząsnąłem głową. – Zwykły skurwysyn.
a zwłaszcza, kiedy jest jego córką? – potrząsnąłem głową. – Zwykły skurwysyn.
- Justin – Kelsey westchnęła. – Przestań. Wiem, że to co
zrobił jest złe,
ale to wciąż mój ojciec i gdyby nie on, to dzisiaj by mnie tu nie było.
ale to wciąż mój ojciec i gdyby nie on, to dzisiaj by mnie tu nie było.
- Technicznie to twoja mama cię urodziła, więc jeśli chcesz
komuś
podziękować to powinnaś to zrobić właśnie jej.
podziękować to powinnaś to zrobić właśnie jej.
- Cóż.. on przy tym pomógł.
- Za dużo informacji na raz – zachichotałem. – Więc.. co
więcej stało się
poza tym, że przeprosił, za coś czego nie powinien zrobić?
poza tym, że przeprosił, za coś czego nie powinien zrobić?
Mogłem sobie wyobrazić, że Kelsey właśnie wywróciła oczami.
- Rozmawiałam z nim i w końcu udało mi się do niego dotrzeć.
Nie
podoba mu się fakt, że nosisz broń i robisz rzeczy, które są niebezpieczne ale.. on to rozumie.
podoba mu się fakt, że nosisz broń i robisz rzeczy, które są niebezpieczne ale.. on to rozumie.
- Co? Czy to znaczy… że możemy…
- Widzieć się bez wymykania? – dokończyła za mnie.
- Tak.
Kelsey znów zamilkła i właśnie miałem to przerwać, kiedy
przemówiła.
- Powiedział, że nie czuje się z tym do końca dobrze ale
akceptuje fakt, że jesteśmy razem.
akceptuje fakt, że jesteśmy razem.
Uśmiech pojawił się na moich ustach.
- Mówisz poważnie?
- Mhm. Powiedział też, że chciałby, żebyś do nas przyszedł.
Na prawdziwy
obiad, bez żadnych dramatów.
obiad, bez żadnych dramatów.
Zaśmiałem się. Dramat wokół mnie i Kelsey zdawał się nigdy
nie kończyć.
- Upewnij się, że nic się nie stanie. Na przykład, że nie
spali się dom,
bo jestem pewien, że zostałbym o to obwiniony nawet jeśli byłbym wtedy w łazience
– zacząłem się drażnić, a Kelsey zaśmiała się.
bo jestem pewien, że zostałbym o to obwiniony nawet jeśli byłbym wtedy w łazience
– zacząłem się drażnić, a Kelsey zaśmiała się.
- Zamknij się.
- Wiesz, że to prawda.
- Wiem, że to śmieszne.
Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, kiedy usłyszałem
dzwonek do drzwi.
Czekałem chwilę licząc, że otworzy któryś z chłopców, ale tak się nie stało.
Wywróciłem oczami i podniosłem się.
Czekałem chwilę licząc, że otworzy któryś z chłopców, ale tak się nie stało.
Wywróciłem oczami i podniosłem się.
- Zaczekaj chwilę, skarbie. Ktoś dzwoni do drzwi.
- Okej.
Zajrzałem przez wizjer i zdziwiłem się, że nikogo tam nie
było. Nacisnąłem kalmkę i otworzyłem drzwi, ale nie zauważyłem wokół niczego
dziwnego.
Wzruszając ramionami miałem właśnie zamknąć je z powrotem,
kiedy zobaczyłem ciało.
- Justin? – usłyszałem głos Kelsey.
Nie będąc w stanie oderwać od niego oczu, przyłożyłem
telefon do ucha.
- Skarbie, oddzwonię do ciebie.
Zakańczając rozmowę zanim miała szansę się odezwać,
schowałem komórkę i zakryłem usta. Pochyliłem się, odgarniając jej włosy.
Wstrzymałem oddech w szoku, kiedy zobaczyłem tam bladą twarz
Kayli.
- Kurwa.
Wstając, wyciągnąłem broń i rozejrzałem się dookoła. Jeszcze
raz spojrzałem w dół i zauważyłem kartkę przyczepioną do jej klatki piersiowej.
Złapałem ją do ręki i przebiegłem wzrokiem po literach, a
moja twarz automatycznie zbladła.
Twoja dziewczyna
będzie następna.
Nareszcie pogodzili się z rodzicami <3
OdpowiedzUsuńASDFGHJKL
Dodawaj częściej PROSZĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Bendziesz tłumaczyła też Danger's Back ???