Danger's back and he's more dangerous than ever

Fourteen

Zacisnęłam powieku, mrucząc pod nosem niecenzuralne słowa. Świetne wyczucie czasu, mamo.
-Cholera, cholera, cholera, cholera - mamrotałam, spanikowana.
Jeśli moja mama wejdzie do pokoju i zobaczy mnie z Justinem w łazience, będę więcej niż martwa. Kładąc dłonie na klatce piersiowej Justina, odepchnęłam go do tyłu.
-Zostań tu. Nie ruszaj się, ani nie odzywaj albo kopnę cię tam, gdzie słońce nie dociera - ostrzegłam, machając do niego palcem.
Lekko się zaśmiał.
-Nie odezwę się ani słowem - udał, że zamyka usta i rzuca klucz za siebie. Wywróciłam oczami.
Otwierając drzwi do łazienki, wysłam i, posyłając Justinowi ostatnie ostrzegawcze spojrzenie, wyłączyłam światło, po czym zamknęłam drzwi.
-Kelsey Anne! Otwórz te drzwi w tej sekundzie, młoda damo! - irytujący głos mojej matki rozbrzmiał mi echem w głowie.
Wywróciłam oczami, po czym przekręciłam gałkę w drzwiach od pokoju i je otworzyłam.
-Tak?
-Nie tym tonem, młoda damo - syknęła, z ciemnymi oczami. Zwalczyłam chęć zaśmiania jej się w twarz.
-Przepraszam - sztucznie się uśmiechnęłam. - Gdzie moje maniery? - złożyłam ręce i przechyliłam głowę na jedną stronę.
Lekceważąco machnęła ręką.
-Chociaż raz nie zachowuj się jak dziecko, Kelsey - mruknęła swoim świętym tonem.
Zerknęłam na drzwi od łazienki, modląc się do Boga, żeby Justin nie zrobił niczego, co przykułoby uwagę mojej matki.
Mrugnęłam, patrząc prosto na nią.
-Czego chcesz mamo? - westchnęłam. Naprawdę nie obchodziło mnie, co zamierzała powiedzieć.
Posłała mi karcące spojrzenie.
-W jakim celu przyszłaś, matko? - zmieniłam słowa na takie, które jej odpowiadały.
Usatysfakcjonowana, uśmiechnęła się.
-Miałam zamiar powiedzieć ci, że ja i twój ojciec musimy załatwić kilka spraw w kościele i może nam to zająć chwilę - zatknęła kosmyk włosów za ucho.
Przygryzłam wnętrze policzka. Moi rodzice wychodzili, co oznaczało, że zostawaliśmy z Justinem sami.
-Kolacja będzie gotowa przed moim wyjściem. Jeśli coś się stanie, znasz numer mój i ojca, więc możesz zadzwonić - myślała przez chwilę, co jeszcze miała mi powiedzieć. - Zdecydowanie nie chcę tu żadnych gości, gdy nas nie będzie i chcę, żebyś pilnowała domu. Upewnij się, że twój brat zrobi pracę domowę i pójdzie spać.
Przytaknęłam, nie bardzo skupiając uwagę na jej słowach, ale chcąc, żeby już sobie poszła. Zaczynałam tracić cierpliowość, jeśli chodzi o jej wychodzenie.
-Naprawdę mam to na myśli, Kelsey. Nie chcę tu nikogo. Jesteś uziemiona - powiedziała.
Posłałam jej spojrzenie pełne irytacji.
-Dobrze, mamo.
-W porządku. Ufam, że dotrzymasz słowa - pochyliła się i mnie przytuliła.
Niezręcznie odwzajemniłam uścisk, po czym się odsunęłam i skupiłam na swoich stopach,ignorując jej spojrzenie.
Westchnęła.
-Wiesz, że cię kocham, prawda?
-Tak - szepnęłam. - Wiem.
Kiwając głową, odwróciła się i wyszła z pokoju.
Zamykając za nią drzwi, odwróciłam się, mając zamiar wrócić do łazienki, gdy zamiast tego Justin wyszedł ze środka.
Zanim zrozumiałam, co się dzieje, Justin owinął rękę wokół mojej talii, przyciągając mnie blisko siebie, po czym przyciskając do ściany. Mogłam poczuć jego gorący oddech na ustach. - Więc - oblizał usta. - Masz dom dla siebie? - łobuzersko się uśmiechnął.
Potrząsnęłam głową, czując jak na policzki wkrada mi się lekki rumieniec.
-Zamknij się - wymamrotałam, odwracając od niego wzrok.
Po naszym intensywnym obściskiwaniu się, wciąż byłam trochę rozkojarzona i zaczynało być to widać. Skłamalabym mówiąc, że nie czułam się jakbym miała odlecieć. Dawał mi coś, czego nigdy wcześniej nie czułam. To było intrygujące, a jego usta na moich... perfekcja.
Oklepane, wiem, ale taka była prawda.
Skłamałabym również, mówiąc, że nie całował dobrze, bo w rzeczywistości robił to zajebiście.
Zbliżając się do mnie, aż jego ciało było przyciśnięte do mojego, trzymał ręce na mojej talii, zatrzymując mnie w jedym miejscu, a jego usta zbliżyły się do mojego ucha.
-Proponuję skończyć to, co zaczeliśmy - szepnął uwodzicielsko - tam, w łazience - pociągnął za pasek moich jeansów - właśnie tu. - Przesunął głowę, a jego usta były teraz kilka centymetrów od moich. - Co ty na to, skarbie?
Otworzyłam usta, żeby odpowiedzieć, gdy drzwi do mojego pokoju się otworzyły, a do środka wszedł Dennis. Świetne wyczucie czasu.
-Hej Kelsey, wiedziałaś, że mama i tata-- gdy jego wzrok napotkał mnie i Justina, jego źrenice się rozszerzyły.
Przeklnęłam swoje życie po raz trzeci tego dnia, gdy szybko odepchnęłam od siebie Justina.
-To, ugh, to nie to na co wygląda - wymamrotałam, przechodząc przed Justina i bliżej mojego brata.
Oczy Dennisa powędrowały na mnie i Justina na zmianę, po czym zatrzymały się na chłopaku i przejechały go od stóp do głów.
Właśnie wtedy zorientowałam się, że był bez koszulki i krwawił. Niezbyt dobre połączenie.
-Wow. Rodzice wyszli sekundę temu, a ty już masz chłopaka w pokoju? - zaszydził Dennis ze złośliwym błyskiem w oku. - Nie mogę się doczekać wyrazów ich twarzy, kiedy im opowiem, co widziałem.
-Nic nie widziałeś! Nawet nic nie robiliśmy! - warknęłam, zaczynając się niecierpliwić.
-On jest bez koszulki, przyciśnięty do ciebie, a w dodatku krwawi. Ta, zdecydowanie nic się nie stało - wywrócił oczami. Sarkazm przesiąkł każde słowo, które powiedział.
-Proszę, nie mów nic mamie ani tacie - poprosiłam. Byłam już w wystarczającym gównie, jeśli dowiedzieliby się o tym, wylądowałabym na pierwszej stronie jako ofiara morderstwa.
Skrzyżował ręce na piersi.
-Co będę z tego miał? - przechylił głowę na bok, podnosząc brew.
-Dam ci cokolwiek chcesz! - szybko powiedziałam. - Tylko nic im nie mów.
Chwilę myślał nad tym, co powiedziałam, po czym pokiwał głową.
-W porządku.
Zamknęłam oczy, przygryzając wargę. Biorąc głęboki wdech, spojrzałam na niego.
-Dziękuję.
-Tak, tak - wymamrotał Dennis, mając zamiar wyjść, gdy odezwał się Justin.
-Zaczekaj.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
-Co ty robisz? - szepnęłam.
Zignorował mnie, przesuwając za siebie, po czym podszedł do mojego brata.
-Nie będziesz sobie chodził i mówił swojej siostrze, co ma robić - Justin spojrzał na Dennisa, chcąc go zastraszyć. - Zwłaszcza, gdy nie ma to nic wspólnego z tobą - przysunął się bliżej chłopaka, patrząc na niego z góry w taki sam sposób, w jaki patrzył wcześniej na Luke'a. - Rozumiesz?
Dennis szybko przytaknął, ciężko przełykając ślinę.
-T-tak.
-To dobrze. Teraz idź stąd i udawaj, że nic nie widziałeś - oblizał usta, mówiąc każde słowo zimnym tonem. - Bo nie widziałeś. Rozumiesz?
-Tak - Dennis nieprzytomnie przytaknął, po czym wyszedł, mamrocząc przeprosiny i zamknął za sobą drzwi.
Odwróciłam się w stronę Justina, uderzając go w biceps. Nie ruszył się nawet o centymetr, ale na mnie spojrzał.
-Za co to do cholery było? - warknął.
-Nie musiałeś go tak straszyć! - energicznie pokręciłam głową, patrząc na niego spode łba.
Chłopak tylko wzruszył ramionami.
-Jeśli w ten sposób posłucha, mam to w dupie - podszedł do mojego łóżka, po czym na nie opadł i chwycił w rękę pilot od telewizora. Włączając go, położył się, oglądając jakiś program, który akurat leciał.

~~~
Justin, czemu go tak wystraszyłeś? D: I ile jeszcze masz zamiar zostać u Kelsey, hm?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz