Danger's back and he's more dangerous than ever

Twenty Two

Czy Justin Bieber właśnie przyznał, że mnie lubi czy po prostu wariuję? Prawdopodobnie tak. Pewnie niedobór jedzenia w moim organiźmie wywołuje halucynacje i rzeczy, które nie są prawdą.
Tak?
Był tylko jeden sposób, żeby się dowiedzieć.
- Zaczekaj! - potrząsnęłam głową, robiąc krok w tył. - Czy właśnie powiedziałeś, że mnie lubisz? - patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami.
Cicho się zaśmiał, odwracając wzrok.
- Cóż... nie do końca wprost, ale się do tego przyznałem. - podrapał się po karku, unikając mojego spojrzenia.
- Aww. - powstrzymałam śmiech. - Jak uroczo. - ścisnęłam jego policzek.
Zabrał moją rękę.
- Nie rób tego. - mruknął.
Łobuzersko się uśmiechnęłam.
- Kto by pomyślał, że Justin Bieber ma uczucia? - spytałam dziecinnym głosem, chichocząc, gdy na mnie spojrzał.
- Zamknij się. - wymamrotał, przygryzając wargę. - Może jestem bez serca, ale nie aż tak.
- Hej. - podniosłam ręce w górę. - Nigdy tak nie powiedziałam.
Chwilę nad tym myślał, po czym westchnął.
- Racja. - mruknął, przejeżdżając palcami po włosach.
- Cóż. - stanęłam na palcach. - Też cię lubię. - szepnęłam, po czym musnęłam jego usta. Odsunęłam się i zaczęłam iść w drugim kierunku.
- Gdzie idziesz? - krzyknął za mną.
- Do samochodu, umieram z głodu. - naciskając na słowo 'umieram', kontynuowałam drogę do jego range rovera.
Kilka sekund później usłyszałam szelest liści i zanim miałam szansę się odwrócić, jego ręce oplotły mnie w talii, przysuwając bliżej do siebie.
- Cześć, skarbie. - powiedział mi zachrypniętym głosem do ucha, wywołując ciarki na moich plecach.
- Przestraszyłeś mnie. - lekko uderzyłam go w bok, po czym położyłam dłonie na jego i zaczęliśmy iść.
Mrocznie się zaśmiał.
- Przyzwyczajaj się do tego, kotku. - delikatnie pocałował mnie w ucho, a następnie puścił, żebyśmy mogli wejść do samochodu.
Obchodząc go naokoło, weszłam do środka w momencie, w którym Justin odpalił silnik. Następnie wyjechał na ulicę i ruszył w miejsce, w które chciał nas zabrać.
Po kilku minutach ciszy i nudy, zaczęłam się wiercić w siedzeniu. Zerknęłam na radio, a później na chłopaka. Przygryzając wargę, zaczęłam się zastanawiać czy włączyć radio.
- Hej, Justin?
- Hmm? - na sekundę na mnie spojrzał, po czym przeniósł oczy z powrotem na drogę. Przytrzymał kierownicę lewą ręką, a drugą włożył do kieszeni i wyjął z niej kolejnego papierosa, po czym odpalił go zapalniczką i się zaciągnął, wypełniając cały samochód dymem.
- Czy mogę włączyć radio?
Cicho się zaśmiał, zaciągając się po raz kolejny.
- Nie. - otworzył okno i wypuścił przez nie dym.
- Dlaczego nie? - syknęłam.
- Ponieważ nie lubię muzyki. - powiedział.
Wywróciłam oczami.
- Serio? - westchnęłam. - Kto nie lubi muzyki?
- Ja. - spojrzał mi w oczy. Lekko się zaśmiał, na co zmarszczyłam brwi.
- Co jest takie zabawne?
- Nie pamiętasz? - podniósł brwi.
- Czego?
Znów się zaśmiał, kręcąc głową.
- Zapytałaś mnie o to samo w noc imprezy, kiedy cię zabrałem. - w jego oczach tańczyły iskierki rozbawienia.
Otworzyłam usta, żeby odpowiedzieć, po czym zaczęłam nad tym myśleć. Po chwili to do mnie doszło i się zarumieniłam.
- Och, racja... - delikatnie zachichotałam. - Ups?
Zabrał ze mnie wzrok, ponownie się zaciągając.
- Jakim cudem ja to zapamiętałem, a ty nie? - z niedowierzaniem patrzył przed siebie.
Zaśmiałam się.
- Nie mam pojęcia.
- Czy to nie dziewczyny zapamiętują takie głupie pierdoły? - zachichotał, wyjmując papierosa z ust i przytrzymując go między wskazującym i środkowym palcem.
- Pewnie tak. - wzruszyłam ramionami. - Nie wiem. Poza tym… - rozszerzyłam oczy - Czy to nie jest stereotypowe myślenie?
- Dlaczego? - zerknął na mnie zaciekawiony.
- Nie wiem, ale tak zabrzmiało. Jakby to dziewczyny wszystko pamiętały, a chłopaki nic. Wy też coś zapamiętujecie. - stwierdziłam, po czym sobie coś uświadomiłam i wskazałam na niego. - Przykład pierwszy. - zaśmiałam się.
Wzruszył ramionami.
- Skąd miałem wiedzieć? - znów otworzył okno i wyrzucił przez nie papierosa.
Łobuzersko się uśmiechnęłam.
- Jestem zaskoczona, że coś takiego pamiętasz, Bieber.
- Dlaczego?
- Bo nie wydajesz się osobą pamiętającą 'takie głupie pierdoły'. - powtórzyłam jego słowa, podnosząc brew.
- Pewnie mam dobrą pamięć.
- Albo to, co powiedziałam utkwiło ci w pamięci, bo coś znaczę. - powiedziałam śpiewnym tonem, lekko się śmiejąc.
Zawtórował mi.
- W cokolwiek chcesz wierzyć, shawty.
Poczułam, jak czerwienią mi się policzki, gdy nazwał mnie tak, jak pierwszej nocy.
- Jesteśmy na miejscu.
Podniosłam wzrok, widząc, że jesteśmy na parkingu.
- Już? - spytałam zaskoczona.
Przytaknął, parkując blisko wejścia do restauracji, po czym wyjął kluczyki ze stacyjki. Wysiadłam z samochodu chwilę po nim i ruszyliśmy w kierunku restauracji.
- Znów Pałac Perry'ego? - spojrzałam na niego.
- Mają najlepsze jedzenie. - wzruszył ramionami i otworzył drzwi, przez które weszliśmy.
Nie mogłam powstrzymać wspomnień z naszej ostatniej wizyty w tym miejscu.
- Tym razem coś zjesz, prawda? - dałam mu coś na kształt ostrzegającego spojrzenia. Nie chciałam zostawiać swojego do połowy skończonego jedzenia i jego nietkniętego.
Przeniósł na mnie wzrok.
- Nie tylko ty tu jesteś głodna, skarbie. - mrugnął do mnie, po czym poszedł w głąb lokalu, kierując się do naszych poprzednich miejsc. Wślizgując się na skórzane siedzenie, patrzyłam na Justina siadającego na wprost. Po raz setny zaburczało mi dziś w brzuchu. Jęknęłam, zakrywając go.
Justin momentalnie podniósł głowę. W jego oczach tańczyły figlarne iskierki, a na ustach malował się łobuzerski uśmiech.
- Podnieciłaś się, skarbie?
Moje policzki i szyja natychmiast zrobiły się czerwone.
- Nie. - wymamrotałam, odwracając wzrok, zażenowana.
- Na pewno? - kontynuował z cieniem kpiny w głosie. - Bo wiesz… - oblizał usta - Możemy pójść do łazienki i dokończyć to, co zaczęliśmy w magazynie, jeśli tylko chcesz. - uwodzicielsko do mnie mrugnął.
Wywróciłam oczami.
- W twoich snach, Bieber. Nie ma mowy, żebym pozwoliła temu, co się stało, wydarzyć się jeszcze raz.
Zaśmiał się.
- Jeszcze się przekonamy. - uśmiechnął się, odwracając głowę do kelnerki, która podeszła do naszego stolika. Zmarszczył brwi, spoglądając na nią.
Przygryzłam wnętrze policzka, zastanawiając się, o czym teraz myślał.
- Witam, nazywam się Jennifer DeLouis i...
- Cholera. - odwróciłam głowę, zastając Justina mamroczącego pod nosem niecenzuralne słowa.
Zdezorientowana zmarszczyłam brwi.
- Justin, czy wszystko...
- Justin? - odwróciłam wzrok na kelnerkę, która zaalarmowana podniosła głowę. - Justin Bieber? - syknęła.
Zerknęłam na Justina, nie rozumiejąc, co się dzieje. Zobaczyłam, jak jego ciało się napina.
- Hej, Jen. - przełknął ślinę. - Sporo czasu minęło, nie?
Coś przewróciło mi się w żołądku. Oni się znają?
- Chwila, wy się znacie? - wskazałam na nich palcem.
Justin nic nie mówił, patrząc na wszystko oprócz Jennifer albo raczej Jen.
- Justin i ja mieliśmy wspólną przeszłość. - wymamrotała. - Prawda, Jay? - wycedziła.
- Yeah. - chłopak złączył ręce. - Mieliśmy wspólną przeszłość. - zaśmiał się bez krzty rozbawienia, kręcąc głową. - Chcę inną kelnerkę. - warknął przez zaciśnięte zęby.
- Justin... - zaczęła Jen, ale jej przerwał.
- Chcę nową kelnerkę, teraz. - rozkazał i przez sposób, w jaki odwrócił głowę, obie wiedziałyśmy, że chodzi o biznes.
Przygryzła wargę, powstrzymując się przed dodaniem czegoś jeszcze.
- Świetnie. - warknęłam. - Załatwię wam kogoś innego. - odwróciła się i odeszła zostawiając mnie w dezorientacji, a Justina w złości.
- Co się właśnie stało?
- Nic.
Zadrwiłam.
- To nie wyglądało na nic, Jay. - wypowiedziałam to imię z obrzydzeniem.
- Nie. - warknął, podnosząc głowę – Nie nazywaj mnie tak.
- Czemu nie? - skrzyżowałam ręce na piersi. - Jen właśnie to zrobiła, dlaczego ja nie mogę? - odparowałam.
- Bo tak powiedziałem. - zakpił.
Trzymałam usta zamknięte, wiedząc, że gdybym je otworzyła, słowa zaczęły by ze mnie wypływać i nie mogłabym tego powstrzymać.
Po kilku sekundach ciszy, pojawiła się nowa kelnerka.
- Dzień dobry, jestem Hannah Beth i będę dziś waszą kelnerką. Co mogę podać?
W tym momencie nie chciało mi się nawet jeść.
- Poproszę szklankę mrożonej herbaty, a dla niej lemoniadę. - wskazał w moim kierunku.
Pokiwała głową.
- W porządku, zaraz je przyniosę. W tym czasie możecie przejrzeć nasze menu. - podała nam po jednym. - I wybrać coś do jedzenia.
Przytaknęliśmy, nic nie mówiąc.
Kiedy odeszła, chwyciłam menu, udając, że je czytam, ale w rzeczywistości tylko myślałam o tym, co się właśnie stało.
Kim do cholery była Jen?
Dlaczego znała Justina?
Skąd znała Justina?
I dlaczego on się tak zdenerwował i chciał inną kelnerkę?
W momencie, w którym chciałam otworzyć usta i spróbować ponownie coś z niego wyciągnąć, wróciła Hannah z naszym piciem.
- Proszę bardzo. - postawiła przed nami szklanki. - Zdecydowaliście się już na coś?
- Poproszę cheeseburgera, frytki i pikle.
Zapisała to w swoim notatniku, po czym odwróciła się do Justina.
- Dla mnie... to samo. - odłożył menu. - Tylko bez pikli.
Dziewczyna przytaknęła.
- Okej, wasze zamówienia powinny być gotowe za pół godziny. - uśmiechnęła się i odeszła do innych klientów.
Skrzyżowałam pod stołem nogi, przyciskając dłonie do klatki piersiowej.
- Powiesz mi kiedyś o co chodzi z Jen?
- Nie.
- Dlaczego nie? - spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Daj spokój, Kelsey. - ostrzegł.
- Nie. Mam prawo wiedzieć.
- Nie, kurwa, nie masz! - warknął. - To nie twoja pierdolona sprawa i kiedy ostatnio sprawdzałem, nie jesteś moją dziewczyną, więc nie musisz nic wiedzieć, a nawet, jeśli byś nią była, nic bym ci nie powiedział. A teraz siedź cicho i się do cholery zamknij. - warknął przez zaciśnięte zęby. Przez błysk w jego oczach wiedziałam, że nie żartuje.
Coś przekręciło mi się w brzuchu, gdy słowa 'Nie jesteś moją dziewczyną' rozbrzmiały mi w głowie. Oblizując usta, odwróciłam głowę, nie będąc w stanie powiedzieć nic więcej.
W jednej chwili przyznaje, że mnie lubi, a w drugiej pieprzy o tym, że nie jestem jego dziewczyną. Jest bardziej niż mylący i wiecie co? Lepiej niech planuje swój pogrzeb, bo mam zamiar go zabić.
Po kilku sekundach nie wytrzymałam. Musiałam wiedzieć. Doprowadzał mnie do szaleństwa.
- Wiesz co? - znów się odezwałam.
Justin ponownie zwinął dłonie w pięści.
- Co? - warknął.
Zakpiłam.
- To śmieszne, że zawsze wymagasz, żebym ci wszystko mówiła, nie przyjmując odmowy, ale kiedy raz cię o coś spytam, nawet nie raczysz mi odpowiedzieć.
Wzruszył ramionami.
- Pogódź się z tym, skarbie.
- Nie jestem twoim skarbem. - warknęłam. - Pamiętasz? Nie jestem twoją dziewczyną. - jad przesiąknął przez każde moje słowo.
Justin tylko na mnie patrzył, nic nie mówiąc.
- Jesteś jednym z największych hipokrytów w mieście. - potrząsnęłam głową.
W dalszym ciągu się na mnie patrzył, zaciskając usta w cienką linię.
- A kiedy skończymy jeść. - wskazałam na przestrzeń między nami. - Wychodzę.
Otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale przerwałam mu, zanim zdążył się odezwać.
- I tym razem lepiej za mną nie biegnij. - spojrzałam mu prosto w oczy. - Bo skończyłam z tobą i twoim gównem.

~~~~~

O NIE, JELSEY MA KRYZYS? :O Kim jest Jen? Dlaczego Justin się tak zdenerwował?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz