Danger's back and he's more dangerous than ever

Sixteen

Minęło kilka godzin, podczas których żadne z nas się nie odezwało. Myślę, że to było zbyt niezręczne lub Justin był zbyt zakłopotany. Tak czy inaczej, siedzieliśmy tam, gapiąc się na ekran telewizora, w którym aktualnie leciały powtórki Jersey Shore.
Odwróciłam się, żeby spojrzeć na Justina, który leżał na plecach z zabandażowanym bokiem, nieruchomą szczęką i oczami utkwionymi na serialu.
Westchnęłam, odwracając wzrok.
Jeśli zastanawiacie się, dlaczego on wciąż tu jest w ciszy i nie poszedł jeszcze do domu, cóż, niekoniecznie może wyjść w tym stanie, a miejsce, w które został dźgnięty mogło znów zacząć krwawić.
To było zbyt ryzykowne.
Ziewając, zmarszczyłam brwi. Spojrzałam na zegarek, który pokazywał 23:45. Nic dziwnego, że byłam zmęczona. Zerkając na swoje ubrania, zauważyłam, że wciąż byłam w jeansach i koszulce. Wstając z łóźka, podeszłam do szafy, przeszukując swoje ciuchy, aż wreszcie znalazłam piżamę. Wyciągając parę zwykłych, luźnych spodni i koszulkę, zamknęłam szufladę biodrem, po czym weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi, ignorując spojrzenie Justina na sobie.
Gdy zdjęłam ubrania i wrzuciłam je do kosza na brudy, włożyłam na siebie piżamę, po czym związałam włosy w niechlujnego koczka i wrócłam do pokoju.
Justin natychmiast przejechał po mnie wzrokiem.
Zirgnorowałam go i wyszłam do sypialni Dennisa.
-Hej Den, kończysz już grać?
Zatrzymał grę, po czym się do mnie odwrócił.
-Jeszcze tylko kilka minut, proszę - wyglądał na niespokojnego.
Westchnęłam.
-W porządku, ale jedynie pięć minut. Rodzice nie mogą wrócić do domu i zobaczyć, że wciąż grasz - ostrzegłam.
-Obiecuję - podniósł ręce, po czym ponownie chwycił pada i wznowił grę. Potrząsnęłam głową, dusząc w sobie śmiech. Wychodząc i zamykając za sobą drzwi, miałam zamiar wrócić do siebie, kiedy się z kimś zderzyłam. Spoglądając w górę, zobaczyłam Justina zerkającego na mnie.
Nakazałam sobie znowu oddychać.
-Jezus, Justin - powiedziałam powoli, oblizując usta. - Przestraszyłeś mnie.
-Przepraszam - odpowiedział monotonnie. - Chciałem tylko wziąć sobie szklankę wody,
-Zajmę się tym - wyprzedziłam go, schodząc po schodach do kuchni, gdzie chwyciłam czystą szklankę i napełniłam ją wodą, po czym wróciłam spowrotem na górę.
Zastając Justina ponownie leżącego na plecach na moim łóżku, podeszłam do niego i pochylając się podałam mu picie, które chwycił.
-Dzięki.
-Nie ma za co - zatknęłam swoją grzywkę za ucho, chcąc usiąść na krawędzi łóżka, ale jego głos mnie zatrzymał.
-Chodź tutaj - wymamrotał, stawiając szklankę na szafce przy łóżku.
Zmarszczyłam brwi.
-Co?
Oblizał usta, patrząc mi w oczy - nie można z nich było nic odczytać, ale czaiły się w nich iskierki ciepła.
-Powiedziałem chodź tutaj - poklepał miejsce obok siebie.
Przygryzłam wargę, zastanawiając się co powinnam zrobić.
Chłopak westchnął.
-Wciąż jesteś zła o to, co powiedziałem wcześniej? - szukał na mojej twarzy jakiegokolwiek znaku zakłopotania.
Potrząsnęłam głową.
-Nie, przeszło mi już dawno - skłamałam. Nie przeszło mi. To znaczy, wszystkim co robiłam, była próba pomocy, a on miał czelność nazwać mnie słowem na 'p'?
-W takim razie chodź tu i połóż się obok mnie - wymamrotał delikatnym, ale wymagającym tonem.
Przygryzłam wnętrze policzka, podchodząc do łóżka i kładąc się obok niego tak, że dzieliło nas kilka centymetrów.
-Nie gryzę - mruknął, oplatając ręką moje ramiona i przyciągając mnie bliżej, aż nasze boki się stykały.
Przygryzłam wargę, czując, jak się rumienię. Jedynym momentem, kiedy byliśmy tak blisko, było ten w łazience, gdy...
-Przykro mi, wiesz - mruknął.
Westchnęłam.
-Wiem.
Potrząsnął głową, ale nic nie mówił.
-Poniosło mnie, to wszystko - zaczął, nawet nie śmiąc na mnie patrzeć.
Zawachałam się przed położeniem dłoni na jego policzku i odwróceniem jego głowy, żeby na mnie spojrzał.
-Jest w porządku, okej? - szepnęłam. - Każdy się denerwuje. Jestem pewna, że nie miałeś tego na myśli - lekko się uśmiechnęłam.
-Ta - mruknął. Oblizując usta, przejechał po mnie wzrokiem od stóp do głów. - Jesteś piękna, wiesz o tym? - szepnął.
Przygryzłam wargę.
-Dziękuję.
-Szczerze mówiąc... - spojrzał mi w oczy - nie wydaje mi się, że zdajesz sobie sprawę jak piękna jesteś.
Złączyłam wargi, czując jak narasta we mnie oczekiwanie, a mój brzuch wypełnia się motylkami.
-Myślę, że powinieniem ci pokazać - wciąż szeptał, jego usta tylko kilka centymetrów od moich. - Pozwolisz mi? - patrzył mi w oczy przez długi czas, gdy nieznane uczucie wystrzeliło mi w żyłach.
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale zaraz je zamknęłam, orientując się, że zabrakło mi słów. Dotykając skóry na swoich ustach, pokiwałam głową.
Pochylając się, odgarnął w z mojej twarzy grzywkę, jego palce jeżdżące po moich kościach policzkowych, a następnie po ustach. Przybliżając się, zamknął oczy trzymając wargi milimetry od moich, aż wreszcie je złączył.
Niemożliwe do opisania uczucie rosło w moim sercu, gdy przyciągnęłam jego twarz bliżej, trzymając dłoń na jego ciepłym policzku i przysunęłam się bliżej jego ciała.
Przekręcając głowę na jedną stronę, bez rozłączania naszych ust, pochylił się bardziej w moją stronę, aż jego ciało było na moim. Delikatnie chwycił mnie za szyję, zataczając kciukiem kółka na mojej szczęce.
Odrywając od siebie nasze usta, żebyśmy mogli wziąć szybki wdech i poskładać się do kupy, Justin oparł swoje czoło o moje, lekko mnie całując, po czym przesunął głowę do mojej szyi.
Gwałtownie wciągnęłam powietrze w momencie, gdy jego pełne usta dotknęły mojej ciepłej skóry, wysyłając mnie do innego świata. Zamykając oczy, otworzyłam usta i chwyciłam dłonią jego kark.
Przejechał językiem po miejscu, które właśnie pocałował, po czym otworzył usta i zaczął je ssać, doprowadzając mnie do jęku.
Ocierając się o moją skórę, zaczął ssać jeszcze bardziej, wolno liżąc miękką skórę, pocałował ją po raz ostatni, po czym składał delikatne pocałunki na całej mojej szyi, aż dotarł na drugą stronę, całując wciąż to samo miejsce, aż znalazł mój czuły punkt , sprawiając, że jęknęłam jeszcze głośniej.
-Justin... - pisnęłam, wbijając zęby w swoją dolną wargę.
Kontynuował swoje sztuczki, po czym się oderwał, ocierając się o mnie. Kiedy już miał spowrotem przycisnąć swoje usta do moich, drzwi do mojego pokoju gwałtownie się otworzyły, a do środka wbiegł Dennis.
Spychając z siebie Justina tak delikatnie i szybko jak mogłam, usiadłam.
-Dennis, co się dzieje?
-Mama i tata wrócili! - wyrzucił ręce w powietrze.
Szeroko otworzyłam oczy.
-Cholera - mruknęłam, wyskakując z łóżka i do niego podchodząc. - Okej. Jeśli o coś spyta, pamiętaj, nic nie widziałeś. Rozumiesz? Słuchałam muzyki i siedziałam w swoim pokoju. Ty zrobiłeś co zrobiłeś i poszedłeś spać. Okej?
Energicznie pokiwał głową.
-Okej.
-Okej, dobrze. Teraz idź i zachowuj się tak, jak normalnie - wypchnęłam go z pokoju i zamknęłam drzwi na klucz.
-W porządku, musisz się schować.  Moja mama w każdej sekundzie może tu wejść, żeby mnie sprawdzić - podeszłam do niego, chwytając za przedramie. Kiedy miałam zamiar go pociągnąć, zostałam pociągnięta spowrotem. - Powiedziałam, że musisz się schować! - szeptem na niego krzyknęłam.
Potrząsnął głową.
-Nie zostaję, Kelsey. Muszę iść. Nie ma mowy, że ukryjesz mnie tu przez całą noc, jeśli jesteś uziemiona.
-Ale twoja rana może zacząć znowu krwawić  - mruknęłam.
Chłopak lekko się zaśmiał.
-Skarbie, mówisz tak, jakby to był pierwszy raz, kiedy coś takiego mi się przytrafia - uśmiechnął się łobuzersko. - Wszystko będzie dobrze. Wiem, jak się sobą zająć.
-Oczywiście - wywróciłam oczami. - Ale nigdy nie wiesz...
Przyciskając swoje usta do moich, chwilę później się odsunął.
-Za dużo mówisz - wstał.
Westchnęłam, oblizując usta.
Podchodząc do mojego okna, odwrócił się w moją stronę.
-Zobaczymy się niedługo, okej?
Przytaknęłam, podchodząc do niego.
Otwierając okno, zerknął na mnie.
-Spróbuj za dużo się nie martwić.
Westchnęłam.
-Spróbuję - mruknęłam, odwracając wzrok.
Biorąc moją brodę w dwa palce, delikatnie mnie pocałował.
-Moja dziewczyna - uśmiechnął się, po czym przerzucił lewą nogę przez parapet, na którym siadł i przeniósł też drugą nogę. Chwytając się rynny, wypchnął swoje ciało z okna, sprawiając, że zaczęłam się zastanawiać ile razy już to robił.
Subtelnie do mnie mrugając, zeskoczył.
Już miałam zamiar pomachać mu na pożegnanie, gdy ktoś zapukał w moje drzwi.
-Kelsey? Jesteś tam?
-Tak - zawołałam, podchodząc do drzwi i je otwierając.
Rozglądając się, weszła do środka.
-Dlaczego twoje drzwi były zamknięte?
-Przebierałam się i nie chciałam, żeby Dennis weszedł do środka, kiedy będę rozebrana - w duchu się do siebie uśmiechnęłam, dumna, że tak szybko wymyśliłam dobre kłamstwo.
-Oh, w porządku - oblizała usta, jeszcze raz rozglądając się po pokoju, po czym spojrzała spowrotem na mnie.
-Jak tam sprawy w koś- zaczęłam, ale mi przerwała.
-Kelsey Anne Marie Jones. Co ty masz na szyi?!  - oczy mojej mamy szeroko się otworzyły, gdy się we mnie wpatrywała.
-Co? - przycisnęłam dłoń do szyi, czując, jak cos przewraca mi się w żołądku. Wbiegając do łazienki, spojrzałam w lustro i zobaczyłam odcinający się kolorem ślad, nazywany też malinką.
-Więc? - mama patrzyła na mnie z piorunami cisnącymi z oczu, uderzając stopą o podłogę.
-Oh, to? - wskazałam na swoją szyję, wymuszając śmiech. - Ja - wysiliłam mózg, żeby wymyślić kłamstwo - Ja próbowałam pokręcić sobie włosy, ale gdy zdejmowałam z lokówki włosy, przypadkiem się oparzyłam - wydęłam usta, zastanawiając się, czy moja wymówka miała sens.
Skupiła na mnie wzrok.
-Nie widzę, żebyś miała loki, Kelsey - wskazała dłonią na koczek na czubku mojej głowy.
-Oh... gdy się oparzyłam, stwierdziłam, że nie ma sensu dalej ich kręcić, więc po prostu związałam włosy - złączyłam palce, zaciskając usta w cienką linię, modląc się, żeby mi uwierzyła.
Przez chwilę nad tym myślała, po czym powoli pokiwała głową.
-W porządku. Posmarowałaś to czymś, żeby nie została ci rana?
Przytaknęłam.
-Zdążyłam cię w tym wyprzedzić, mamo - zaśmiałam się.
Kiwając głową, ruszyła w kierunku drzwi.
-Okej, to powinno niedługo zniknąć i wszystko będzie w porządku. Miłej nocy, kochanie.
-Dobranoc, mamo.
Uśmiechając się, pomachałam do niej, po czym zamknęłam drzwi. Opierając się o nie plecami, wypuściłam oddech, który wstrzymywałam przez cały czas.

Justin będzie martwy, gdy go znów zobaczę.

~~~~
Asdfghjkl, kupcie mi takiego Dangera, on jest idealny :C Przyznajcie, że końcówka była niezwykle ciekawa hahaahhaah

1 komentarz: