Danger's back and he's more dangerous than ever

Thirty

Justin's POV

Po wzięciu prysznica czułem się dużo bardziej odświeżony.
Naturalnie, pocałunki Kelsey ukoiły moje nerwy, ale gorąca woda spływająca po moich mięśniach jeszcze bardziej to polepszyła.
Owijając ręcznik wokół bioder, wyszedłem z łazienki i ostrożnie podszedłem do szafy, próbując nie obudzić Kelsey.
Kiedy już mi się to udało, otworzyłem ją, wyciągnąłem dresyi koszulkę podobne do tych, które dałem dziewczynie, po czym upuściłem ręcznik na podłogę i się ubrałem.
Przebiegając palcami po włosach, po raz ostatni zerknąłem na Kelsey, a następnie wyszedłem z pokoju, delikatnie zamykając za sobą drzwi.
Zbiegłem po schodach i zobaczyłem wszystkich, łącznie z Brucem, siedzących na kanapie. Westchnąłem. To będzie ciekawe...
Oblizałem usta.
-Hej - przygryzłem wargę, zastanawiając się jak zareaguję, ale otaczała mnie jedynie cisza, którą przerwał Bruce.
-Jak się trzymasz? - spojrzał mi w oczy, a ja zobaczyłem w jego szczerość.
Wzruszyłem ramionami.
-Raczej dobrze - siadłem na foltelu, przejeżdżając po wszystkich wzrokiem.
-Jak ona się czuje? - spytał kilka sekund później. Zaalarmowany podniosłem głowę.
-John powiedział nam co się stało - odchrząknął, wiercąc się na krześle.
Kiwnąłęm głową, zerkając na Johna, żeby się upewnić. Posłał mi spojrzenie mówiące, że tak było, więc przeniosłem wzrok spowrotem na Bruce'a.
-Jest trochę roztrzęsiona, ale nie jest tak źle... - urwałem, przypominając sobie jej płacz w łazience. - Mogłoby być lepiej - oparłem się o tył fotela.
Pokiwał głową.
-Przepraszam
Zmarszyłem brwi.
-Za co? Nie zrobiłeć nic...
-Zrobiłem - potrząsnął głową. - Byłem dla ciebie dosyć oschły, zwłaszcza jeśli chodzi o dziewczynę, która zapewne jest teraz w twoim pokoju. Nie zdawałem sobie sprawy ile dla ciebie znaczy, ale dzisiejszy wieczór otworzył mi oczy.
Zacząłem się wiercić. Nigdy nie przepadałem za mówieniem o uczuciach, więc jedynie ponownie pokiwałem głową.
-Słyszałem co jej zrobił... - Bruce potrząsnął głową.  - Powinieneś do nas zadzwonić. Bylibyśmy tam w sekundę i upewnilibyśmy się, że za wszystko zapłaci.
Nie mogłem powstrzymać delikatnego uśmiechu. Kiedy chodziło o mnie i ludzi, na których mi zależy, chłopaki naprawdę się przejmowali.
-Dzięki, wiem o tym, ale myślałem, że mam wszystko pod kontrolą... Miałem wszystko pod kontrolą, kiedy Kelsey powstrzymała mnie przed zabiciem tego gnojka - zacząłem się denerwować.
Powinienem ją zignorować i po prostu go zabić, ale nie byłem w stanie skrzywdzić jej jeszcze bardziej.
-Czemu to zrobiła? - Bruce spojrzał na mnie z niedowierzaniem. - Kiedy John powiedział, że pozwoliłeś mu żyć, nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Od kiedy nie zabijasz swoich ofiar?
-Od kiedy Kelsey weszłado mojego życia - i to było w stu procentach szczere.
Bruce zacisnął usta w cienką linię, myśląc nad moimi słowami.
-Jest jeszcze na nogach? Chciałbym ją poznać.
-Nie, zasnęła - odwróciłem wzrok. Czułem się, jakbym rozmawiał ze swoim ojcem.
-Cóż, kiedy się jutro obudzi, chciałbym ją poznać. Zakładam, że będziesz spędzał z nią więcej czasu? - wpatrywał się we mnie.
Łobuzersko się uśmiechnąłem.
-Nie, przeszedłem przez to wszystko, żeby jutro wywalić ją na bruk - zwalczyłem chęć wywrócenia oczami, a sarkazm przesiąknął każde moje słowo.
-To nie byłby pierwszy raz - odpowiedział, na co momentalnie zamarłem i zwężyłem oczy.
-Co to miało znaczyć? - warknąłem.
Wzruszył ramionami.
-To, co powiedziałem.
Już miałem coś powiedzieć, kiedy mi przerwano.
-Jest seksowna? - odwróciłem się i zobaczyłem Marcusa wpatrującego się we mnie z szeroko otwartymi oczami.
Cicho się zaśmiałem. Tylko Marcus potrafi żartować podczas niezręcznych sytuacji.
-Co to za pytanie?
-Normalne - wzruszył ramionami. - Mój chłopak nie może umawiać się z brzydką dziewczyną, prawda? - podniósł brew.
Zaśmiałem się.
-Pewnie nie.
Jego śmiech zmieszał się z moim.
-Więc odpowiedz.
Kiedy już miałem coś powiedzieć, ktoś wszedł mi w słowo.
-Kto jest seksowny? - odwróciłem się i zobaczyłem Kaylę wchodzącą do salonu.
Nikt nic nie mówił, a ona stała tam w czerwonych butach pasujących do szminki. Przenosząc ciężar ciała na jedną nogę, położyła dłoń na biodrze.
-Więc? - przejechała wzrokiem po nas wszystkich, po czym zatrzymała go na mnie.
-Nikt - warknąłem, pokazując jej, że to nie jej sprawa.
Zakpiła, zarzucając włosy za ramię.
-Jestem częścią grupy, mam prawo wiedzieć o kim mówicie...
-Jeśli nie chodzi o ciebie, to nie masz - syknąłem. - A nawet, jeśli tyczyłoby się to ciebie - łobuzersko się uśmiechnąłem. - I tak nic ci nie powiemy - posłałem jej sztuczny uśmiech. - Więc spadaj.
Wydęła usta.
-Nie mów do mnie w ten sposób.
-Będę do ciebie mówił jak mi się podoba, suko - syknąłem zimnym tonem. Dziewczyna rozejrzała się wokół szukając kogoś, kto ją wesprze, ale Bruce i reszta byli cicho. Wiedzieli, że nie powinni się wplątywać, bo w przypadku Kayli działa jedynie zasada 'wszyscy przeciwko suce'.
Zakpiła z niedowierzanie,.
-Bardzo miło chłopcy. Jak zawsze bronicie jego dupy - potrząsnęła głową.
-Przyzwyczajaj się Kayla i lepiej tak do nich nie mów - chłodno patrzyłem jej w oczy, pokazując, że nie miałbym problemu ze skrzywdzeniem jej.
Mógłbym wywalić ją na bruk i dobrze o tym wiedziała, ale mimo to lubia grać w swoje małe gierki.
-Oh, czyżby? - podniosła brew.
Kiedy przytaknąłem, zaśmiała się.
-W takim razie pewnie nie będziecie potrzebowali tego, po co mnie wysłaliście - uśmiechnęła się łobuzersko.
Na mojej twarzy pojawiło się niezrozumienie.
-O czym ty mówisz?
-Bruce wie, co mam na myśli, prawda? - zatrzepotała rzęsami w jego kierunku.
Chwilę nad tym myślał, po czym zrozumiał.
-Masz przesyłkę?
-Mam i wiesz co? - urwała, czekając na naszą odpowiedź, ale wiedziała, że nic nie powiemy, więc kontynuowała. - Nie dam wam jej.
-Co do kurwy nędzy ma znaczyć, że jej nam nie dajesz? - Bruce gwałtownie wstał, a jego dłonie zwinęły się w pięści.
Wzruszyła ramionami.
-Dokładnie to, co powiedziałam. Nie. Dam. Jej. Wam. Możecie podziękować za to swojemy koledze - uśmiechnęła się. - Kiedy wyrosną wam jaja, możecie przyjść pogadać, ale do tego czasu nic nie dostaniecie. Do zobaczenia, chłopcy - pomachała ręką, po czym się odwróciła i weszła po schodach.
-O co do kurwy nędzy chodziło? - spytałem.
-Spierdoliłeś, o to chodzi! - warknął zirytowany Bruce.
-Co ja do cholery zrobiłem? - wyrzuciem ręce w powietrze.
-Nie mogłeś się zamknąć i teraz nie da mi tego, czego potrzebuję!
-A co to jest?
-Wysłałem ją do odwalenia roboty, kiedy ciebie i Johna nie było. Oprócz twoich prywatnych problemów, mamy też inne rzeczy do zrobienia, więc wysłałem ją po coś, co można dostać tylko z jej mozliwościami.
Pokiwałem głową, dając znak, żeby kontynuował.
-Teraz to ma, ale nam nie da, bo byłeś na tyle głupi, żeby dostać się na jej czarną listę - pokręcił głową, wracając myślami do wydarzeń sprzed kilku minut. - Musisz to naprawić.
-Co?
-Słyszałeś mnie. Napraw to. Nie mam na to czasu, Bieber. Do jutra musimy załatwić kilka spraw, a jeśli nie dostaniemy tej wysyłki, jesteśmy skończeni. Zacząłeś gadać, wkurzyłeś ją, teraz do odkręć.
Mentalnie warknąłem.
-Pierdolenie - warknąłem.
-Czyżby? Miejmy nadzieję, że nauczyłeś się kiedy być dupkiem, a kiedy nie. Teraz idź - zarządził i zwalczyłem chęć odpyskowania, bo miał rację. Potrzebowaliśmy tej przesyłki.
Wstając, wyszedłem z pomieszczenia i wszedłem po schodach. Podszedłem do jej drzwi, otworzyłem je i wszedłem do środka.
-Kayla?
Zero odpowiedzi.
Westchnąłem.
-Kayla, jesteś tu? - kiedy nie otrzymałem odpowiedzi, zacząłem się denerwować. - Pieprzyć to - warknąłem i się odwróciłem, kiedy usłyszałem znajomy głos.
-Czego chcesz, Bieber? - warknęła, wychodząc z łazienki w samym szlafroku. Przygryzłem wargę, próbując uspokoić swoje hormony.
-Chcę przesyłki.
-Za późno - wzruszyła ramionami.
-Za póżno? - sarkastycznie się zaśmiałem. - Chyba nie rozumiesz...
-Oh, rozumiem i ci go nie dam - skrzyżowała ręce, podnosząc podbródek jak suka, którą jest.
-Bo? - warknąłem.
-Bo nie chcę, a poza tym jesteś chujem - zadrwiła, ciskając we mnie piorunami z oczu.
-Nie mam czasu na twoje pierdolenie, Kayla, więc daj mi tą cholerną przesyłkę i dam ci spokój - fuknąłem, chcąc już stąd wyjść i sprawdzić co u Kelsey.
Pokręciła głową.
-Nie wydaje mi się.
Starczy tego. Czując, jak kończy mi się cierpliwość, chwyciłem ją za ramiona i popchnąłem na ścianę, trzymając twarz centymetry od jej.
Syknęła z nagłego bólu, przygryzając wargę.
-Co do cholery?! - warknęła.
-Daj mi tą przesyłkę Kayla - zagroziłem z ciemnymi oczami.
Pokręciła glową.
-Nie.
Chwytając ją jeszcze mocniej, zbliżyłem się do jej twarzy.
-Daj mi przesyłkę, Kayla.
-Nie.
-Świetnie - puściłem ją, odwróciłem się i zacząłem przeszukiwać jej pokój. - Sam ją znajdę - zacząłem rzucać wszystkim po drodze.
-Nie dasz rady tego znaleźć. Myślisz, że byłam na tyle głupia, żeby schować to w swoim pokoju? - spytała. - Nie wydaje mi się.
Warknąłem, puszczając rzeczy trzymane w rękach i się do niej odwróciłem.
-Po prostu mi to daj, Kayla!
Łobuzersko się uśmiechnęła.
-Wiesz, wyglądasz cholernie seksownie kiedy się złościsz - przygryzła wargę, przelatując po mnie wzrokiem.
Zakpiłem, potrząsając głową.
-Jesteś bipolarną suką - warknąłem.
Kayla nieznacznie się uśmiechnęła, po czym uwodzicielsko oblizała usta, obchodząc mnie wokół.
-Chcesz przesyłkę? - spytała.
Wywróciłem oczami.
-To chyba oczywiste, Kayla.
-Więc lepiej daj mi dobry powód - zatrzymała się tuż przede mną.
Podniosłem brew.
-I jak mam to niby zrobić?
Figlarnie się uśmiechnęła, przybliżając się na tyle, że poczułem jej oddech na ustach.
-Pokaż mi jak bardzo chcesz tej przesyłki - jej palce przejechały od mojego torsu do podbrzusza, zatrzymując się tuż przed dresami. - A może rozważę oddanie ci jej.
Oblizałem usta, pochylając się nad nią.
-A jeśli tego nie zrobię?
-Nigdy jej nie dostaniesz - przycisnęła usta do skóry tuż przy moim uchu, bawiąc się sznurkami dresów. - Co ty na to Bieber?
Zamknąłem oczy, wziąłem głęboki wdech, po czym je otworzyłem, odsuwając się od niej.
Zmarszczyła brwi.
Odwracając się, odszedłem. Podchodząc do drzwi, chwyciłem za klamkę i zerknąłem za siebie, gdzie zobaczyłem Kaylę wpatrującą się we mnie z zaciekawieniem. Zamknąłem drzwi, a na jej ustach pojawił się łobuzerski uśmieszek.
-Wiedziałam, że mnie nie zawiedziesz.

~~~~

Co teraz zrobi Justin? Czy da Kayli czego ona chce? Czy dostanie przesyłkę? :o

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz